Weterynarze tzw. wolnej praktyki protestowali wczoraj w Warszawie przeciwko zmianom, jakie MR wprowadza w naliczaniu wysokości ich pensji. Resort chce, by lekarzom płacić od liczby przepracowanych godzin.
Swoje racje weterynarze przedstawili przed Ministerstwem Rolnictwa. Nie chcą, by płacono im za liczbę przepracowanych godzin, ale - jak do tej pory - za ilość przebadanego mięsa.
Walczymy z łobuzami, także ze szczytów władz weterynaryjnych - tłumaczy przewodniczący Ogólnopolskiego Porozumienia Stowarzyszeń Lekarzy Weterynarii Wolnej Praktyki.
Jedna i druga strona tego konfliktu przyznaje: brak badań w ubojniach to zagrożenie bezpieczeństwa konsumentów. Tam, gdzie przestaną pracować weterynarze, zastępują ich weterynarze wysyłani przed powiatowego inspektora.
Ministerstwo Rolnictwa tłumaczy, że dotychczasowy system wynagradzania lekarzy weterynarii powodował bardzo duże zróżnicowanie wynagrodzeń, sięgające od kilkuset do kilkunastu, a nawet kilkudziesięciu tysięcy złotych.
Możliwe było np. zlecanie zadań spółkom lekarzy, a nie konkretnym weterynarzom, co prowadziło do powstawania wynagrodzeń lekarzy-udziałowców takiej spółki rzędu np. 30 tys. zł miesięcznie.
Zdarzało się również, że powiatowy lekarz weterynarii zlecał jednemu weterynarzowi badanie w kilku rzeźniach. A lekarz zatrudniał technika, gdyż sam nie był w stanie być obecny w kilku zakładach. Według głównego lekarza weterynarii, Piotra Kołodzieja, stawka godzinowa jest normą w UE.
Lekarze przerwali do odwołania badanie mięsa w rzeźniach. Protesujacych zastąpią lekarze wysłani przez powiatowe inspektoraty weterynarii, co zapewni normalne funkcjonowanie rzeźni.