Na zaskakujący ruch zdobyło się 18 państw - obecnych i przyszłych członków Unii Europejskiej. W przedostatni dzień obrad Konwentu Europejskiego, który opracowuje projekt przyszłej unijnej konstytucji państwa te - na czele z Polską i Hiszpanią - wystosowały list otwarty, w którym sprzeciwiają się zmianie sposobu podejmowania decyzji.
Jak piszą agencje, list ten może wywołać irytację zachowaniem Polski, która - choć nie jest jeszcze członkiem Unii - to znowu sieje zamęt. Jednak gra, którą prowadzimy może być dla nas korzystna, bo chodzi tu o nasz narodowy interes. Od zapisów w nowej konstytucji unijnej zależy wpływ, jaki będzie miał nasz przyszły kraj na przyszłe decyzje UE. Chodzi tu np. o to, na ile Polska będzie mogła blokować niekorzystne dla niej decyzje w sprawach budżetowych i walczyć w ten sposób o lepsze warunki finansowe.
Zmiany, które proponuje przewodniczący Konwentu, są niekorzystne dla Polski, ponieważ zmieniają system głosowania, wywalczony w 2000 roku na szczycie w Nicei. Dawał nam on prawie tyle samo głosów, co większym od nas Niemcom czy Francji, a tym samym prawie takie same możliwości blokowania decyzji Wspólnoty. Różnica wynosiłaby tutaj raptem dwa głosy.
Nowa propozycja ściśle natomiast uzależnia siłę głosu danego państwa od liczby ludności. W tym systemie Polska miałaby dwukrotnie mniej głosów od Niemiec, a co za tym idzie - mniejsze możliwości forsowania swoich decyzji.
Tak więc teraz Polska oraz 17 innych zainteresowanych krajów grożą nawet opóźnieniem prac Konwentu. Wprawdzie w październiku nad projektem konstytucji dyskutować będą jeszcze rządy państw członkowskich i przystępujących, ale wówczas może być już za późno na jakiekolwiek zmiany.
06:10