Dwunastodniowy maraton rokowań mających na celu "ratowanie" układu z Kioto o redukcji emisji szkodliwych gazów rozpoczął się w Bonn. Jednak, zdaniem obserwatorów tylko niepoprawni optymiści mogą oczekiwać jakichkolwiek postępów. Realiści wskazują na ogromne różnice zdań, jednak i oni po cichu liczą na to, że coś uda się wynegocjować.

REKLAMA

Ubiegłoroczny szczyt w Hadze w sprawie ograniczenia tak zwanych gazów cieplarnianych zakończył się całkowitą porażką i sporem między Stanami Zjednoczonymi a Unią Europejską. Stany Zjednoczone forsowały bierne sposoby wypełniania zobowiązania z Kioto np. przez wykorzystanie naturalnych pochłaniaczy - lasów i powierzchni ziemi. USA chcą również redukować ilość dwutlenku węgla, do której się zobowiązały, za pomocą międzynarodowych mechanizmów gospodarczych (handel emisjami), a nie działaniami na terenie swojego kraju. Teraz sytuacja jest o tyle trudniejsza, że nowy amerykański prezydent George W. Bush w ogóle odmawia ratyfikowania protokołów z Tokio, choć jak sam twierdzi do problemu zmian klimatycznych na świecie podchodzi bardzo poważnie. Amerykanie są źródłem 1/4 światowej emisji dwutlenku węgla. Naukowcy ostrzegają, że jeśli natychmiast nie zostaną podjęte stosowne kroki, klimat na Ziemi ulegnie znacznemu pogorszeniu w ciągu najbliższego stulecia.

13:30