Wystarczył przymrozek i kilkugodzinna zadymka śnieżna, by zima całkowicie pokonała Francuzów, Brytyjczyków i Niemców. W północnej i wschodniej Anglii oraz w samym Londynie ruch na drogach praktycznie zamarł. Władze apelują, by - jeśli nie jest to absolutnie konieczne - nie wybierać się w podróż.

Ci, którzy już są w drodze, mogą tylko narzekać: Jestem już tutaj od 14 godzin. Ponadto podróż przez Londyn na lotnisko zajęła mi 4 godziny. Próbowałem wszystkiego: biegłem, szedłem, chciałem jechać autobusem, autostopem, metrem. Wszystko jest unieruchomione - żalił się amerykański turysta koczujący na lotnisku Stansted. Jego lot do Dublina w Irlandii jest opóźniony o ponad 12 godzin. Na innych londyńskich lotniskach jest podobnie.

Od rana brytyjska policja i służby drogowe usiłują odblokować autostradę prowadzącą do Londynu. Ruch zamarł na niej wczoraj wieczorem. W gigantycznym korku ugrzęzły tysiące osób.

Podobnie jest we Francji i Niemczech. Na zasypanej śniegiem autostradzie koło Limoges w centralnej Francji stoi kilkaset ciężarówek. Dopiero przed kilkoma godzinami udało się odblokować jedną nitkę drogi i ruch odbywa się wahadłowo.

W Niemczech najtrudniejsze warunki panowały na autostradzie A8 w Badenii-Wirtembergii. W nocy unieruchomionych samochodów było tam tak wiele, że media nazwały tę drogę "najdłuższym motelem Niemiec". Na szczęście rano sytuacja nieco się poprawiła. Jednak jazda po niemieckich drogach wymaga najwyższej ostrożności.

15:20