Jeden z pacjentów, którzy zakazili się paciorkowcem w blachowiańskim szpitalu jest w bardzo poważnym stanie - drugi po szybkim podaniu odpowiednich leków powraca do zdrowia. Do zarażenia paciorkowcem doszło na stole operacyjnym.
Na początku września w szpitalu w Blachowni operowano dwóch pacjentów. Obaj mężczyźni po kilku dniach stracili przytomność. Stwierdzono ostre zakażenie paciorkowcem. Rokowania były niepomyślne. Zwykle w takich przypadkach winą obarcza się lekarzy, ale tym razem lekarze twierdzą, że to nie ich wina. Szpital przeprowadził własne dochodzenie i okazało się, że prawdopodobną przyczyną zakażenia paciorkowcem pacjentów były nici chirurgiczne krajowej produkcji. Po tym jak lekarze zaczęli stosować nici amerykańskie nie odnotowano żadnego przypadku paciorkowca. Udowodnienie winy producenta zdaniem dyrektora szpitala byłoby bardzo trudne. Feralne nici, którymi szyto pacjentów były badane zarówno przez Inspekcję Sanitarną jak i przez szpitalnych laborantów - w niektórych partiach stwierdzono obecność paciorkowca. Nie można jednak stwierdzić z całą pewnością, że nici przechowywane były w odpowiednich warunkach. Ponadto w polskich szpitalach nie odnotowuje się w aktach pacjenta które nici zostały użyte podczas operacji i z której dostawy pochodziły. Jeśli więc rodziny pacjentów zażądają odszkodowań to szpital będzie musiał dojść z nimi do ugody i wypłacić pieniądze. Niewykluczone, że sprawą zakażeń paciorkowcem zajmie się prokuratura.
06:20