Dzisiaj ma być znana wysokość strat spowodowanych przez niedawne nawałnice w województwie kujawsko-pomorskim. Wstępnie szacuje się, że wartość szkód sięga od kilkunastu do kilkudziesięciu milionów złotych. Usuwanie zniszczeń trwa już trzecią dobę.

Burze nawiedziły 13 powiatów województwa kujawsko-pomorskiego. Najbardziej dotknęły mieszkańców powiatów wąbrzyskiego, gdzie uszkodzonych jest około 50 domów. W powiecie radziejowskim nawałnica uszkodziła 30 domów i 20 budynków gospodarczych. Wiatr połamał kilka tysięcy drzew. Ponad tysiąc pni usunięto z dróg. Brygadier Paweł Frontczak dodaje, że nadal przy usuwaniu szkód działa 250 sekcji strażaków: "Straż pożarna wyjeżdżała ponad 1000 razy. Praktycznie to jest jedna czternasta tego co w ciągu roku usuwamy. Widziałem dużo rzeczy, dużo kataklizmów przez lata pracy, ale jest to na pewno coś co mnie zszokowało". Po oszacowaniu wysokości strat wojewoda wystąpi o pomoc do rządu. Liczy, że pieniądze otrzyma z rezerwy budżetowej, funduszu powodziowego i z Agencji Restrukturyzacji Rolnictwa.

Znane są już natomiast kwoty, jakie rząd przeznaczył dla poszkodowanych po zeszłotygodniowej powodzi na Pomorzu. W sumie rząd obiecał 75 milionów złotych. Ponad 24 miliony rząd przekaże na bieżące potrzeby powodzian i naprawę szkód. Pieniądze zostaną wydane na odbudowę gminnej infrastruktury komunalnej. Zdecydowano też o przekazaniu 40-45 milionów złotych z Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej na odbudowę infrastruktury przeciwpowodziowej.

Jak zabezpieczać się przed wodą?

Sposobem na to jest podwyższanie wałów przeciwpowodziowych i szybsze reagowanie służb na kataklizmy - twierdzą urzędnicy z Kancelarii Premiera. Zespół do spraw usuwania skutków powodzi działający przy Kancelarii jest zdania, że Polska poradzi sobie z ewentualnymi kataklizmami o wiele sprawniej niż podczas powodzi stulecia, która nawiedziła nasz kraj cztery lata temu. Urzędnicy przyznają jednak, że jest jeszcze sporo do zrobienia. Przede wszystkim nie posiadamy jeszcze odpowiedniego systemu wczesnego ostrzegania przed powodzią. Chodzi o specjalne bardzo drogie radary pozwalające na wcześniejsze oszacowanie ile wody spadnie w danym regionie i dokładnie kiedy to się stanie. "Na razie działają tylko trzy radary obejmujące Śląsk, Dolny Śląsk i obszar Warszawy. Taki radar stoi w Legionowie" - powiedział Maciej Musiał, szef Kancelarii Premiera. Urządzeń tych zabrakło w Gdańsku i okolicach. Stąd tak drastycznie niedoszacowanie wysokości opadów w tym regionie. Jednocześnie szefowie zespołów twierdzą, że wszystkie wały powodziowe, które zniszczyły się podczas powodzi 4 lata temu są już naprawione a nawet podwyższone. Cały zintegrowany system ostrzegania i rozprowadzania wody podczas powodzi zacznie działać dopiero za półtora roku.

foto Archiwum RMF

09:35