Sposób, w jaki pijemy piwo może zdecydować o tym, czy dorobimy się brzuszka – twierdzą duńscy naukowcy. I nie chodzi tu o styl trzymania kufla, ale raczej o ilość i regularność...
Po przeanalizowaniu zwyczajów 60 tys. piwoszy, badaczom udało się ustalić, że najbardziej narażony na szwank jest brzuch osób, które raczą się ulubionym napojem od czasu od czasu za to w sporych ilościach.
Natomiast miłośnicy pełnego z pianką, którzy odwiedzają pub regularnie, ale nie przesadzają z ilością wypitego napoju, mają szansę na zachowanie sylwetki. Warto o tym pamiętać, bo według naukowców 'piwny brzuszek' oznacza podwyższone ciśnienie tętnicze oraz większe ryzyko chorób serca.
Przed tym ostatnim chronią natomiast niewielkie ilości alkoholu spożywane regularnie. Naukowcy zalecają szczególnie lampkę czerwonego wina dziennie, ale i kufelek złocistego napoju też jest dobry.