Bono z U2 szczery do bólu. Ujawnił w wywiadzie, że nie jest największym fanem swej twórczości.
Bono nie lubi większości śpiewanych przez siebie piosenek, nie przepada też za swoim głosem - jego zdaniem go nadwyręża i z trudem się tego słucha.
Jak powiedział w podkasacie, gdy słyszy w radiu jakiś hit U2, zazwyczaj odczuwa zażenowanie.
Jak na lidera zespołu, który sprzedał 157 milionów płyt, to zaskakujące wyznanie.
Bono - jak się okazuje - nie przepada także za nazwą grupy. Miała brzmieć tajemniczo, nieco autystycznie, a z czasem - według niego - stała się zbyt oczywista i nudna.
Miliony wielbicieli talentu irlandzkiego zespołu niekoniecznie się z taką opinią zgodzą.
W rozmowie Bono towarzyszył gitarzysta grupy, znany jako the Edge, ale to jego wypowiedzi były najbardziej intrygujące. Ulubionym utworem lidera U2 jest Vertigo. Pozostałe, jak powiedział, wprawiają go w delikatne zakłopotanie i musi się rumienić.
Irlandzka grupa istnieje nieprzerwanie w tym samym składzie od 1976 roku. Czterej chłopcy założyli ją będąc jeszcze w szkole w Dublinie. "Możliwe, że bycie artystą oznacza dziś podróżowanie do granic bólu odczuwanego z zażenowania" - ciągnął dalej Bono przed mikrofonem. Wątpliwe, by taka chwila szczerości zmieniła zdanie o grupie fanów na całym świecie. Kto wie, może jeszcze przysporzyć jej wielbicieli. Nie zawsze artyści zdobywają się na taką szczerość.