W 86 krajach świata ukazuje się książka "Miłosierdzie to imię Boga", pierwszy wywiad-rzeka z papieżem Franciszkiem. Rozmowę przeprowadził włoski watykanista Andrea Tornielli w związku z Rokiem Miłosierdzia, ogłoszonym przez papieża.
Podczas prezentacji książki w Rzymie watykański sekretarz stanu kardynał Pietro Parolin mówił, że rozmowa ta wzrusza i zwrócił uwagę na to, że papież apeluje o to, aby miłosierdzie wyznaczało też relacje polityczne i społeczne.
W premierze udział wziął przedstawiony jako "świadek miłosierdzia" 30-letni mieszkający we Włoszech Chińczyk Zhang Agostino Jianqing, skazany na 20 lat więzienia i osadzony w zakładzie karnym w Padwie, gdzie nawrócił się i przyjął sakramenty. Reprezentuje on świat więźniów, również opisany w tomie, w którym Franciszek mówi, że odczuwa szczególną więź z nimi. Jianqing dziękował papieżowi za troskę o więźniów.
Radosną atmosferę spotkania zapewnił aktor, reżyser i komik Roberto Benigni. Laureat Oscara został zaproszony z wyjątkowego powodu: w jednej z homilii papież zacytował jego słowa z telewizyjnego monologu na temat Dekalogu nazywając go "wielkim włoskim artystą". W swym emocjonalnym, żartobliwym wystąpieniu powiedział, że dla Franciszka jest gotów zrobić wszystko: wstąpić do Gwardii Szwajcarskiej i być kierowcą jego papamobile. Podkreślił też, że miłosierdzie jest "źródłem jego pontyfikatu".
"Franciszek jest pełen miłosierdzia", to nim odpowiada na ból - powiedział. Przypomniał, że w pierwszą podróż po wyborze papież udał się na Lampedusę, symbol tragedii migrantów, a pierwsze Drzwi Święte otworzył w jednym z najbiedniejszych krajów świata, Republice Rrodkowoafrykańskiej.
"Miłosierdzie to imię Boga" jest nie tylko pierwszym wywiadem-rzeką z papieżem, ale również syntezą jego nauczana i prawie trzech lat pontyfikatu. Wskazuje on, że miłosierdzie jest warunkiem braterstwa między ludźmi i nazywa "dokumentem tożsamości" Boga. Nawiązując do swej decyzji o ogłoszeniu Roku Miłosierdzia papież podkreślił: "Tak, ja wierzę, że to są czasy miłosierdzia. Kościół ukazuje zranionej ludzkości swoje matczyne oblicze, swoją twarz mamy".
Kościół - dodał - "nie czeka, aż zranieni zapukają do jego drzwi, idzie szukać ich na ulicach, zbiera ich, przytula, leczy, sprawia, że czują się kochani". Franciszek wyznał, że długo w czasie swego życia kapłańskiego dojrzewał do przyznania miłosierdziu centralnego miejsca i uznania go za najważniejsze przesłanie Jezusa. Wyjaśnił, że to wynik jego doświadczeń jako spowiednika, gdy poznał wiele "pozytywnych i pięknych historii". W książce powraca prezentowany wcześniej przez papieża obraz Kościoła jako "szpitala polowego", w którym leczy się przede wszystkim najcięższe rany. Kościół musi zdaniem Franciszka "ogrzewać serca ludzi życzliwością i bliskością".
Wskazując postawę w obliczu błędów i grzechów wiernych papież powiedział za świętym Franciszkiem Salezym: "Jeśli masz osiołka i w drodze upadnie on na bruk, co powinieneś zrobić? Nie przychodzisz chyba do niego z kijem, by pogruchotać mu, biednemu, kości, już dość ma nieszczęścia"." Trzeba, byś wziął go za uzdę i powiedział: No, jedziemy dalej. Teraz wrócimy na drogę, a następnym razem będziesz bardziej uważał" - dodał. Podczas rozmowy, pełnej osobistych wspomnień i refleksji, papież położył nacisk na to, że ludzie szukają obecnie przede wszystkim kogoś, kto ich wysłucha. Wyznał, że nazywa to "apostolstwem ucha", które uważa za bardzo ważne.
Spowiednikom przypomniał: "Boża miłość jest również dla tych, którzy nie mogą przyjąć sakramentów: również ten mężczyzna czy ta kobieta, ten młodzieniec czy ta dziewczyna są kochani przez Boga, są przez Boga poszukiwani i potrzebują błogosławieństwa". Wezwał, by okazywać im wrażliwość i nie oddalać ich.
W dalszej części rozmowy powiedział, że "papież jest człowiekiem, który potrzebuje miłosierdzia".
Na uwagę Torniellego, że często także w Kościele, słyszy się, że jest "za dużo miłosierdzia" i trzeba potępiać grzech, Franciszek odparł: "Kościół potępia grzech", a jednocześnie "przytula osobę, która uznaje się za grzesznika, zbliża się do niej". "Kościół nie jest na świecie po to, by potępiać", ale by pozwolić na spotkanie z Bożym miłosierdziem, wychodzić naprzeciw "zranionym" potrzebującym wysłuchania, zrozumienia, przebaczenia i miłości - wskazał.
Zapytany o własne doświadczenia jako spowiednika osób homoseksualnych Franciszek wyznał, że podoba mu się, gdy tak się właśnie o nich mówi, bo "najpierw jest osoba, w swojej integralności i godności". A osoba, dodał, nie jest definiowana tylko poprzez swoje skłonności seksualne.
Wyznał: "Chciałbym, by osoby homoseksualne przychodziły się spowiadać, by pozostały blisko Pana, by można było razem się modlić". Wtedy według papieża można im polecić modlitwę, ukazać dobrą wolę, wskazać drogę, towarzyszyć.
W jego ocenie nie ma sprzeczności między miłosierdziem a doktryną, bo - jak dodał - miłosierdzie to doktryna. Skrytykował ludzi Kościoła przywiązanych do własnych schematów myślowych i "rytualnej czystości". Logikę "uczonych w prawie", zapominających o miłości przeciwstawił logice Boga, który przyjmuje i obejmuje. Podał skrajny przykład z Argentyny, do czego prowadzi wśród kapłanów postawa zamknięcia: ksiądz nie pozwolił rodzicom zmarłego noworodka wejść do kościoła z trumną, ponieważ dziecko nie było ochrzczone.
(j.)