Kiedy w październiku 1990 roku obecny wokalista Pearl Jam przypadkiem dostał kasetę demo nagraną przez nieznanych mu muzyków z Seattle, nikt jeszcze nie wiedział, że właśnie rodzi się zespół, który wkrótce stanie się ikoną grunge'u. We wtorek, dwie dekady później, na ekrany kin wszedł film "Pearl Jam Twenty" dokumentujący 20-letnią historię zespołu, który wciąż gromadzi na swoich koncertach tysiące fanów.
Historia zespołu zaczęła się od powstania na przełomie lat 1984/85 kapeli o nazwie Green River, w której grali dzisiejsi muzycy Pearl Jam - Jeff Ament i Stone Gossard. Jednak po trzech latach wspólnego grania drogi członków Green River rozeszły się. Na bazie tego zespołu powstał inny - Mother Love Bone z charyzmatycznym wokalistą Andym Woodem. Wood nie dożył jednak wydania pierwszej płyty grupy zatytułowanej "Apple". Kilka tygodni przed premierą został znaleziony nieprzytomny w swoim mieszkaniu. Zmarł trzy dni później w szpitalu. Przyczyną śmierci było przedawkowanie heroiny.
Plany muzyków w jednej chwili legły w gruzach i nic nie wskazywało na to, by ponownie mieli zacząć wspólne granie. Stało się jednak inaczej. Gossard rozpoczął próby z dawnym kolegą Mike'iem McCreadym. Wkrótce, po namowach, ponownie dołączył do nich Ament. Trio szybko zaangażowało nowego perkusistę Dave'a Krusena. Pozostał tylko jeden problem - znalezienie wokalisty.
Urodzony w północnym Chicago, surfer z Kalifornii, Eddie Vedder przypadkiem dowiedział się, że nieznani mu wcześniej muzycy z Seattle szukają kogoś, kto zaśpiewa w ich zespole. Przed rokiem 90. Vedder przewinął się przez kilka kapel, które nie odniosły jednak większych sukcesów. Wszystko zmieniła jego przypadkowa znajomość z Jackiem Ironsem (pierwszym perkusistą Red Hot Chili Peppers) i pewna tajemnicza kaseta demo, którą przyjaciel przekazał mu we wspomnianym już październiku roku 1990. Kiedy dostałem tę kasetę, wiedziałem, że muszę coś zrobić, muzyka na niej była naprawdę niezwykła - wspominał po latach Vedder. Niemal natychmiast napisał trzy teksty i nagrania odesłał do Seattle. Odpowiedź mogła być tylko jedna. Kilka dni później siedział już w fotelu samolotu zmierzającego do stolicy rodzącej się właśnie nowej odmiany rocka.
Kolejne miesiące były wyjątkowo intensywne. Muzycy oprócz przygotowywania nowego materiału byli bowiem zaangażowani także w projekt "Temple of the Dog" - płytę-hołd dla zmarłego Andy'ego Wooda. W jej nagraniu wziął udział także świeżo upieczony wokalista nowej formacji, która w tym czasie nie miała jeszcze nazwy.
Vedder zaśpiewał wraz z Chrisem Cornellem z Soundgarden utwór "Hunger Strike", do którego zrealizowano również wideoklip.
Po długich dyskusjach na temat nazwy - początkowa, traktowana raczej z przymrużeniem oka, brzmiała "Mookie Blaylock" i pochodziła od nazwiska ulubionego koszykarza członków zespołu - stanęło na Pearl Jam. Pod koniec sierpnia pierwszy album zespołu "Ten" był już na sklepowych półkach.
Zdaniem wielu fanów zespołu to najlepsza płyta w całej historii grupy. Z 11 utworów, do których teksty napisał Vedder, przemawia autentyczność i energia. Płyta do dziś jest najlepiej sprzedającą pozycją w całej dyskografii Pearl Jam. Na całym świecie rozeszło ponad 15 milionów egzemplarzy. Sukces odniosła jednak nie tylko płyta. W 1993 roku Pearl Jam został uhonorowany aż czterema statuetkami MTV Music Awards, w tym za najlepszy teledysk zrealizowany do utworu Jeremy.
Kolejny w dyskografii zespołu album "Vs." trafił do sklepów w październiku 1993 roku. Płyta, podobnie jak "Ten", została bardzo dobrze przyjęta przez fanów. W pierwszym tygodniu sprzedaży z półek zniknął milion egzemplarzy. Nieco ponad rok później sympatycy zespołu mogli się cieszyć już z kolejnego longplaya. "Vitalogy" jest jednak inna niż dwa poprzednie wydawnictwa. Nie bez wpływu na członków zespołu pozostała samobójcza śmierć Kurta Cobaina, co odbiło się przede wszystkim na tekstach Veddera. Na płycie znalazł się utwór "Immortality", który - jak twierdzi wielu - poświęcony został właśnie liderowi Nirvany. Sam Vedder w wywiadach zaprzeczał jednak temu, twierdząc, że tekst napisał jeszcze przed jego śmiercią. Dwa lata po "Vitalogy" Pearl Jam zaprezentował światu "No Code" - album zróżnicowany, zawierający zarówno mocne rockowe brzmienia, jak i spokojne ballady.
Po spokojnym "No Code", kolejna płyta zatytułowana "Yield" miała być powrotem do rockowych korzeni. Album nie odniósł jednak sukcesu porównywalnego z pierwszymi wydawnictwami. Płyta w całości została nagrana z nowym perkusistą, starym przyjacielem Veddera, Jackiem Ironsem. Wkrótce zastąpił go jednak Matt Cameron, który został stałym bębniarzem PJ. Na kolejną płytę fani musieli czekać aż trzy lata. W 2000 roku ukazał się "Binaural", dwa lata później "Riot Act". Dwie ostatnie płyty w dorobku Pearl Jam to album pod tytułem "Pearl Jam" i nagrany w 2009 roku "Backspacer".
Pearl Jam po raz pierwszy wystąpił w Polsce na warszawskim Torwarze w 1996 roku podczas trasy promującej "No Code". Na koncercie pojawiło się 6 tysięcy osób, a bilety zostały sprzedane już kilka tygodni wcześniej. Drugi raz muzycy pojawili się w naszym kraju w roku 2000. Tym razem na miejsce występu wybrali katowicki Spodek. Nie skończyło się jednak na jednym koncercie, zaplanowanym na 15 czerwca. Dzień później Pearl Jam zagrał w Spodku drugi raz z powodu odwołania koncertu na Węgrzech. Zapis obu tych występów można znaleźć na oficjalnych bootlegach wydanych po zakończeniu trasy promującej "Binaural".
Po pamiętnych występach w Katowicach polscy fani na kolejną porcję muzyki na żywo musieli czekać aż siedem lat. Muzycy z Seattle zagrali w 2007 roku na Stadionie Śląskim w Chorzowie. Podczas tego wieczoru Eddie Vedder po raz kolejny udowodnił, że oprócz geniuszu wokalnego, ma także talent do nauki języków obcych. Ostatni raz Pearl Jam gościł u nas w ubiegłym roku, promując najnowszy album "Backspacer". Grupa zagrała podczas pierwszego dnia Heineken Open'er Festiwal w Gdyni.
Niemal dwie dekady po premierze albumu "Ten", w kinach pojawił się film Camerona Crowe'a "Pearl Jam Twenty", ukazujący 20-letnią historię zespołu. Ten film powstał ze wspólnych rozmów na przestrzeni lat. Często przy okazji koncertu lub premiery nowego wydawnictwa Pearl Jam Kelly Curtis (pierwsza menedżerka PJ - red.) i ja wracaliśmy do jednego tematu: kiedyś nakręcimy swój film o PJ. Kiedyś opowiemy, jak to naprawdę było. Użyjemy wszystkiego: niepublikowanych materiałów, fragmentów najlepszych występów live. Już nawet podczas pracy nad mini-produkcją 'Single Video Theory' powoli układaliśmy sobie w głowie poszczególne sceny naszego filmu - napisał Cameron Crowe we wkładce do płyty "Pearl Jam Twenty". Na potrzeby produkcji twórcy filmu zebrali ponad 30 tys. godzin w większości niepublikowanych wcześniej materiałów. Poza tym nakręcono również wywiady ze wszystkimi członkami zespołu.
W poniedziałek ukazał się natomiast podwójny album pod tym samym tytułem, który jest zbiorem niepublikowanych wcześniej koncertowych utworów. Na krążku znalazł się między innymi "Crown of Thorns" - utwór Mother Love Bone w wykonaniu Pearl Jam. Muzycy pokazują tym samym, że nie zapominają o swoich korzeniach z końca lat 80.
Po 20 latach na scenie, setkach zagranych koncertów i wydaniu dziewięciu studyjnych albumów Pearl Jam nadal tworzy na koncertach niepowtarzalną atmosferę. Muzycy - choć wszyscy zbliżają się już do pięćdziesiątki - podczas koncertów dają z siebie wszystko i nie mają zamiaru kończyć kariery. Za kilka miesięcy ma się ukazać ich kolejny, dziesiąty już album.
Stwórz wspólnie z nami koncertową galerię na 20-lecie Pearl Jam. Wasze zdjęcia z koncertów zespołu możecie wysyłać na Gorącą Linię RMF FM.
Bartosz Styrna