O dwieście milionów dolarów powiększy się do końca tego roku spadek po Michaelu Jacksonie. Stanie się tak głównie za sprawą zwiększonej sprzedaży jego albumów i planowanego filmu, w którym wykorzystany zostanie m.in. materiał wideo z ostatnich prób piosenkarza przed planowaną serią koncertów - szacuje John Branca, jeden z prawników zarządzających majątkiem gwiazdora.
Od śmierci 25 czerwca do dziś Jackson "zarobił" 100 milionów dolarów, a więc podwojenie tej kwoty do końca roku jest bardzo prawdopodobne. Tylko zaplanowana na listopad aukcja jego słynnej, srebrnej rękawicy powinna przynieść około 60-80 tysięcy dolarów.
W wywiadzie dla dziennika "Los Angeles Times" Branca ocenił, że w kolejnych latach pośmiertne przychody Jacksona będą wynosiły 50-100 milionów dolarów rocznie. To będzie nowy rekord, którego długo nikt nie pobije - skomentował. Przykładowo, spuścizna po zmarłym w 1977 roku królu rock'n'rolla Elvisie Presleyu przyniosła w ubiegłym roku 55 milionów dolarów przychodów.
Po śmierci Jacksona sprzedaż jego albumów gwałtownie wzrosła. Tendencja ta może się utrzymać jeszcze długo, bowiem piosenkarz pozostawił wiele niewydanych utworów, z których mogą powstać nowe płyty.
Jackson zapisał swój majątek w rodzinny zarząd powierniczy, w którym decydujący głos ma jego matka Katherine. Jak podał "Los Angeles Times", w chwili śmierci piosenkarz miał 400 milionów dolarów długów, więc w pierwszej kolejności wszelkie jego pośmiertne dochody muszą zadośćuczynić roszczeniom wierzycieli. Ocenia się jednak, że aktywa piosenkarza - w tym 50 procent udziałów w firmie Sony/ATV, która posiada prawa do wielu utworów The Beatles oraz innych znanych wykonawców - przewyższają jego zobowiązania o co najmniej 200 milionów dolarów.