"Nikt nas nie pytał, jak sytuacja na granicy wygląda z naszej perspektywy, dlatego film 'Zielona granica' trzeba traktować jako kompletnie oderwaną od rzeczywistości wizję reżyserki" - powiedziała rzeczniczka straży granicznej por. Anna Michalska. Produkcja Agnieszki Holland wejdzie do kin w piątek.
W piątek do polskich kin wejdzie film "Zielona granica" Agnieszki Holland. Produkcja na początku września została wyróżniona Specjalną Nagrodą Jury 80. Międzynarodowego Festiwalu Filmowego w Wenecji.
W filmie o wydarzeniach na polsko-białoruskiej granicy przeplatają się trzy perspektywy: uchodźców, polskich aktywistów i strażników granicznych. W każdej z nich chciałam pokazać potencjał dobra - powiedziała w rozmowie z RMF FM Agnieszka Holland.
Robiliśmy ten film z całą uczciwością - i ludzką, i artystyczną, i intelektualną, jaką mogliśmy wykrzesać z siebie. Nie ma w nim żółci. Są szczere emocje i szczera prawda o cierpieniu, ludzkich wyborach i o ludzkim pięknie również - zapewniała reżyserka. Ja mam średnią wiarę w to, że jeden film może zmienić świat. Ale myślę, że moim zadaniem nie jest zmiana świata (...). Chodzi mi o to, żeby dać świadectwo - dodała.
Choć "Zielona granica" nie miała jeszcze premiery, reżyserka już musi się mierzyć z oskarżeniami o stronniczość i opisywanie skomplikowanej sytuacji na granicy tylko z jednej perspektywy.
To charakterystyczne dla pewnej formacji politycznej - oni oskarżają o stronniczość, antypolskość i nie wiem co jeszcze (...), nie widząc i nie czytając. Nie ma jak tego uniknąć - chyba, że się nic nie robi. Jeżeli się coś robi, prowokuje się tego typu lęki, zarzuty, agresję, nienawiść, kłamstwa. Żyjemy w tak spolaryzowanym społeczeństwie, podszytym uzasadnionym lękiem i strachem o przyszłość i o bezpieczeństwo, że trudno jest tego uniknąć - zauważyła Agnieszka Holland.
Artystka odniosła się w RMF FM także do pojawiających się sugestii, że jej film wymierzony jest w polską straż graniczną. Jeżeli miałabym kogokolwiek osądzać, to na pewno nie strażników, ale raczej tych, którzy stawiają ich w sytuacji, w której nie ma dobrego wyjścia. Albo się nie wykona rozkazu, albo się kogoś bardzo skrzywdzi - mówiła. Nawet jeżeli możemy mówić o wojnie hybrydowej, to uchodźcy nie są ślepymi nabojami, ale są żywymi, cierpiącymi ludźmi - zwróciła uwagę reżyserka.
Film Agnieszki Holland w rozmowie z Polską Agencją Prasową skomentowała rzeczniczka straży granicznej por. Anna Michalska. Zaznaczyła, że "nikt nas nie pytał, jak sytuacja na granicy wygląda z naszej perspektywy". Dlatego "Zieloną granicę" trzeba traktować jako kompletnie oderwaną od rzeczywistości wizję reżyserki - dodała.
Osiemdziesiąt osób uratowanych z bagnisk, zasp i wody to - według rzeczniczki prasowej straży granicznej - liczba odpowiednia, by podsumować służbę jej formacji na granicy. Jak dodaje, nikt nie liczy oddanych kanapek, par skarpet i suchych butów.
Pomagaliśmy i pomagamy wszystkim, którzy tego potrzebują - podkreśla por. Anna Michalska. Mówi, że w kolejnym już roku kryzysu migracyjnego i wojny hybrydowej trudno nawet zliczyć akcje, które - gdyby nie profesjonalizm, znakomite wyszkolenie i odwaga funkcjonariuszy - mogłyby skończyć się tragicznie.
Straż graniczna działa zgodnie z prawem i procedurami. To szalenie krzywdzące dla funkcjonariuszy, gdy pokazuje się nas jako formację niemalże morderców, znienawidzonych przez ludzi - nie kryła emocji rzeczniczka, proszona o komentarz do jednego z fragmentów filmu. W scenie można zobaczyć m.in., jak SG używa przekleństw i przerzuca nad tymczasową zaporą z concertiny kobietę, której udało się przekroczyć nielegalnie granicę.
To pomówienia i mijanie się z prawdą - podkreśla Michalska. Jej zdaniem, filmu Agnieszki Holland nie można traktować jako opartego na autentycznych wydarzeniach.
Nikt nie prosił nas o merytoryczne konsultacje do filmu "Zielona granica" - mówi rzeczniczka SG. Nikt nie spytał o emocje, o trud służby na granicy - dodaje.
Michalska uważa, że reżyser jak najbardziej ma prawo do swojej artystycznej wizji. Ale trzeba uświadomić wszystkim, że to jest kompletnie oderwana od rzeczywistości wizja reżyserki, a nie dokument, czy paradokument - zaznacza.
Podczas dzisiejszej konwencji Prawa i Sprawiedliwości we Wrocławiu wicepremier Jarosław Kaczyński odniósł się do filmu Agnieszki Holland. Prezes uznaje ten obraz za antypolski i stworzony jako "obrzydliwy paszkwil wpisujący się w przemysł pogardy wobec Polski".
Mogę powiedzieć, że o ile z łatwością jestem w stanie rozszyfrować motywacje Donalda Tuska, to motywacji pani Agnieszki Holland do końca nie rozumiem. Chociaż stykałem się kiedyś ze środowiskiem wywodzącym się z dawnych stalinowskich komunistów, bo takim człowiekiem był jej ojciec i coś mi tam do głowy przychodzi - mówił lider PiS, ale zaznaczył, że nie chce rozwijać swojej myśli.
Dodał jedynie, że należy powstrzymać retorykę, w ramach której próbuje się wmówić Polakom, że mają nie bronić swoich granic.