25 lat temu ajatollah Chomeini ogłosił, że każdy muzułmanin ma moralny obowiązek dążyć do zabicia Salmana Rushdiego, autora książki "Szatańskie wersety". Wymieniany wśród kandydatów do nagrody Nobla pisarz żyje w cieniu fatwy już ćwierć wieku.

REKLAMA

Kiedy jesienią 1988 roku Salman Rushdie opublikował "Szatańskie wersety", był cenionym autorem trzech innych powieści. Mijało właśnie sześć lat odkąd został uhonorowany. Jego pozycję miała ugruntować czwarta powieść - "Szatańskie wersety" - w której zawarł swoje doświadczenia człowieka żyjącego na styku kultur - muzułmańskiego Hindusa, wychowywanego od 13 roku życia w brytyjskich szkołach.

Jak pisze Rushdie w książce "Joseph Anton", w "Szatańskich wersetach" próbował opisać pasjonującą go od dzieciństwa historię powstania najmłodszej z wielkich monoteistycznych religii - islamu. Wychowany w muzułmańskiej, choć niespecjalnie religijnej rodzinie, Rushdie przedstawił w "Szatańskich wersetach" Mahometa, jako zwykłego człowieka, podlegającego wahaniom i emocjom. Tytułowe "szatańskie wersety" to apokryficzny fragment Koranu, dopuszczający oddawanie czci lokalnym boginiom z Mekki. Prorok miał wykreślić ten fragment z pierwotnej wersji tekstu, jako podyktowanego przez kuszącego go diabła.

Książka ukazała się we wrześniu 1988 roku. Rząd Indii już tydzień po wydaniu powieści wprowadził zakaz wwożenia jej do tego kraju, mimo to podczas demonstracji przeciwko książce Rushdiego, zginęło kilkanaście osób. W kolejnych miesiącach kilka muzułmańskich krajów zakazano jej publikacji i rozpowszechniania.

W Wielkiej Brytanii "Szatańskie wersety" otrzymały nagrodę Whitebred dla najlepszej powieści. Przez kilka miesięcy po publikacji książki w Wielkiej Brytanii doszło do kilku muzułmańskich demonstracji przeciwko książce, ale pisarz zupełnie nie spodziewał się tego, co stało się w Walentynki 1989 roku. 14 lutego przywódca irańskiej rewolucji ajatollah Chomeini nakazał wiernym zabicie autora "Szatańskich wersetów" oraz wszystkich, którzy przyczynili się do wydania książki "obrażającej islam". Irańska organizacja 15 Khordad Foundation ogłosiła nagrodę dla zabójcy Rushdiego - milion dolarów. O fatwie poinformowała Rushdiego telefonicznie reporterka BBC pytając, co to za uczucie, dowiedzieć się, że ciąży na nim wyrok śmierci. Nie jest przyjemnie - odpowiedział pisarz, nie zdając sobie jeszcze sprawy, że jego życie właśnie nieodwracalnie się zmieniło.

Pierwszą noc po ogłoszeniu wyroku Rushdie spędził jeszcze we własnym domu, ale następnego ranka wraz z żoną rozpoczęli wielomiesięczną tułaczkę po wynajętych domach - kryjówkach. Kontakty z byłą żoną, ukochanym synem i resztą rodziny zostały drastycznie ograniczone, podobnie jak spotkania z przyjaciółmi. Ochraniający go pracownicy Scotland Yardu stali się na dziesięć lat nieodłącznymi towarzyszami samotności pisarza. Wożono go pancernym samochodem, nie miał prawa samodzielnie zrobić kroku, wykonać telefonu. Musiał wymyślić nazwisko, pod którym zameldują go w przydrożnym motelu. Tytułowy Joseph Anton to kombinacja imion i nazwisk jego ulubionych pisarzy - Josepha Conrada i Antoniego Czechowa i pseudonim, pod którym Rushdie żył przez ponad 10 lat.

Pisarz nie czuł się winny - uważał, że posłużył się fikcją literacką do stworzenia swoistego dystansu od rzeczywistości, co, (...) miało właśnie zapobiec obrazie uczuć religijnych. Nie liczył na sprawiedliwą ocenę w Indiach i świecie islamskim, gdzie książka została zakazana i czytelnicy nie mogli się z nią zapoznać, ale był przekonany, że zsekularyzowany świat Zachodu stanie po jego stronie, w obronie wolności słowa. Po latach wspomina, że trafił ze swoimi oczekiwaniami w moment najgorszy z możliwych, apogeum poprawności politycznej wobec świata islamu, czas zabiegania o głosy rosnącej w siłę muzułmańskiej społeczności w Europie.

Wielka Brytania, której był obywatelem, nie podjęła w jego obronie żadnych kroków dyplomatycznych, choć zapewniała mu ochronę, której koszty wypominały mu co jakiś czas brukowce. Rushdie przeciwko sobie miał nie tylko bulwarową prasę, ale też niektórych kolegów - pisarzy.

Przez wiele krajów przewaliły się islamskie demonstracje, których uczestnicy domagali się głowy pisarza, "Szatańskie wersety" palono na stosie, zastraszano wydawców powieści listami z pogróżkami. W większości krajów muzułmańskich wprowadzono kary za posiadanie książki. Włoskiego tłumacza "Szatańskich wersetów" Ettore Capriolo kilkukrotnie pchnięto nożem, norweskiego wydawcę Williama Nygaarda postrzelono, japoński tłumacz książki - Hitoshi Igarashi - został zasztyletowany, w budynkach kilku wydawnictw podłożono bomby.

Życie w ukryciu okazało się ciężką próbą, rozpadło się małżeństwo Rushdiego, on sam popadł w głęboką depresję, z której podniósł się dopiero w związku z kolejną partnerką, a potem żoną i matką jego drugiego syna - Elisabeth. Stopniowo, w miarę upływu lat, brytyjscy ochroniarze uznali, że zagrożenie się zmniejsza, możliwe stały się podróże, niezapowiedziane wystąpienia publiczne. Rushdie wydał kolejne książki, które przyniosły mu nagrody i uznanie. Nowojorska promocja powieści "Furia" zaplanowana była na 11 września 2001 roku. Zawsze powtarzałem, że to co mnie spotykało jest zaledwie prologiem, wstępem do nieszczęść, które dotkną wielu, wielu ludzi - podsumował Rushdie dzień ataku na WTC w rozmowie z "Daily Telegraph".

W lutym 2002 roku brytyjskie służby uznały, że pisarzowi nie jest już potrzebna stała obecność ochroniarzy. Od tamtej pory Rushdie nadal unika wystąpień publicznych, stara się jednak prowadzić tak normalne życie, jak to w jego sytuacji możliwe.

Ajatollah Chomeini zmarł w 1989 roku, jednak fatwa to edykt, którego nie da się odwołać, nagroda za głowę pisarza wciąż oficjalnie obowiązuje. Niezależna od rządu w Teheranie religijna fundacja zwiększyła kwotę za głowę pisarza, obecnie wynosi ona około 3,3 mln dolarów. W 2012 roku ukazały się wspomnienia Rushdiego z okresu, gdy sie ukrywał, zatytułowane "Joseph Anton".

(rs)