Jeremy Clarkson, prezenter popularnego brytyjskiego programu motoryzacyjnego "Top Gear" znowu w tarapatach. I jak donosi nasz korespondent w Londynie Bogdan Frymorgen - ponownie z powodu niewyparzonego języka.
Tym razem na celowniku Clarksona znaleźli się Brytyjczycy strajkujący w tym tygodniu przeciwko reformie emerytalnej. W programie telewizji BBC, Jeremi Clarkson nie przebierał w słowach. Ja bym ich wszystkich postawił przed ścianą i rozstrzelał - Clarkson dodał jednocześnie, że egzekucji tej powinny przyglądać się rodziny strajkujących. Wszyscy oni mają zagwarantowane emeryturki, a my musimy pracować do końca życia - powiedział prezenter "Top Gear".
Niewykluczone, że komentarz Jeremy Clarksona miał być w założeniu żartem. Niemniej wielu telewidzom się nie spodobał. Z dwóch powodów. Prezenter "Top Gear" zarabia rocznie około miliona funtów. Poza tym takiego języka, nawet w formie dowcipu, nie powinno się używać w publicznej telewizji.
BBC przeprosiła za słowa Clarksona. Premier David Cameron nazwał jego zachowanie wygłupem, a przewodniczący związków zawodowych zastanawia się nad pozwaniem prezentera do sądu.