Amerykańscy śledczy podali przyczynę śmierci Aarona Cartera - piosenkarza, aktora i brata Nicka, gwiazdy zespołu Backstreet Boys. Policja znalazła ciało Cartera 5 listopada 2022 roku w jego domu w Kalifornii.

REKLAMA

Sekcja zwłok wykazała, że Carter utonął w wyniku działania substancji, które zażył. W jego organizmie wykryto alprazolam - substancję o działaniu przeciwlękowym - znany bardziej pod marką Xanax.

W organizmie wykryto też gaz difluoroetan. W raporcie z sekcji można przeczytać, że to gaz powszechnie stosowany w odświeżaczach powietrza, którego wdychanie może wywołać uczucie uniesienia.

Cartera żywego widziano ostatni raz 4 listopada. Tego dnia policja odwiedziła jego dom. Funkcjonariusze pojawili się na miejscu, bo Carter na Instagramie przeprowadził transmisję na żywo, na której widać było, jak wdycha coś z puszki.

Carter poprosił policjantów, aby opuścili jego dom. Później mężczyzna miał się spóźnić na spotkanie ze swoim doradcą ds. uzależnień.

Następnego dnia kobieta pracująca u Cartera jako gospodyni pojawiła się w domu. Zapukała do pokoju mężczyzny, żeby zapytać, czy chce kawę. Kiedy nie było odpowiedzi, weszła do środka i znalazła nieprzytomnego Cartera leżącego w wannie, w której wciąż były włączone dysze do hydromasażu.

Ratownicy medyczni, którzy przybyli na miejsce, stwierdzili zgon mężczyzny.

Śledczy znaleźli na miejscu opakowania po lekach i puszki, z których gaz wdychał Carter.

Aaron Carter nagrał swój pierwszy album kiedy miał 9 lat. Sprzedał miliony jego egzemplarzy. Występował często przed koncertami boysbandu starszego brata. Jego druga płyta "Aaron’s Party (Come Get It)" pokryła się potrójną platyną.

Później Carter zaczął występować na Broadwayu, pojawił się też w amerykańskiej wersji "Tańca z gwiazdami".

Miał problemy z uzależnieniami. Kilka razy zgłaszał się na odwyki. W 2013 roku złożył wniosek o upadłość w związku z milionowymi długami.