"Kilka osób mnie pytało, do czego bym ten film porównał. Mówiłem, że najbardziej czuję, że to taki anty-„Potop”. To sienkiewiczowska historia à rebours" - przyznaje w rozmowie z RMF FM Paweł Maślona - reżyser "Kosa", który ma dziś premierę na festiwalu w Gdyni i jest jednym z faworytów rywalizacji o Złote Lwy. "To dla mnie od początku była opowieść o przemocy - o tym, jak ona może się objawiać i jak się dojrzewa do buntu" - dodaje.
"Kos" powstał na podstawie debiutanckiego scenariusza Michała A. Zielińskiego, nagrodzonego w konkursie scenariuszowym Script Pro 2020. Akcja filmu rozgrywa się wiosną 1794 roku. Do kraju wraca generał Tadeusz "Kos" Kościuszko, który planuje wzniecić powstanie przeciwko Rosjanom, mobilizując do tego polską szlachtę i chłopów. Towarzyszy mu wierny przyjaciel i były niewolnik, Domingo. Tropem Kościuszki wraz z listem gończym podąża bezlitosny rosyjski rotmistrz, Dunin, który za wszelką cenę chce schwytać generała, zanim ten wywoła narodową rebelię. W tym samym czasie młody chłop, Ignac, szlachecki bękart, marzy o nadaniu herbu i majątku przez swojego nieprawego rodzica, Duchnowskiego, który tuż przed śmiercią uwzględnia go w testamencie.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio
Od samego początku, gdy poznałem pomysł Michała A. Zielińskiego i zaczęliśmy go rozwijać, przyświecała nam idea, żeby opowiedzieć o naszej historii przez pryzmat filmu gatunkowego i potraktować ją jako pretekst do naszej fantazji na temat tego czasu - tłumaczy Paweł Maślona w rozmowie z Katarzyną Sobiechowską-Szuchtą z redakcji kulturalnej RMF FM.
Reżyser "Ataku paniki" przyznaje się zarówno do inspiracji westernowych, jak i wpływu twórczości Quentina Tarantino na jego najnowszy film.
Zawsze kochałem westerny i antywesterny. Western daje pewien klucz do interpretacji rzeczywistości. To niemal zawsze opowieść o krainie bezprawia i kimś, kto próbuje zaprowadzić sprawiedliwość - opisuje Maślona w RMF FM. Mnie podniecała najbardziej idea czegoś, co nie będzie stylizacją na western. Chodziło o to, żeby ducha westernu wrzucić w "Potop", w naszego Sienkiewicza i zobaczyć, co się wydarzy - dodaje.
Tarantino mocno wpłynął na sposób, w jaki możemy dzisiaj opowiadać o historii . On pozwala sobie na zupełną ahistoryczność, konfabulację (...). My tak daleko nie idziemy. Nasz film wyrasta z tego samego przekonania i ducha - że historia jest po to, żeby zapładniać naszą fantazję, a nie my jesteśmy po to, żeby opowiedzieć, jak było. I tak nie dowiemy się, jak było. Możemy sobie fantazjować na temat tej rzeczywistości i próbować dotknąć przez tę fantazję prawdy - może nawet bardziej niż gdybyśmy chcieli zrobić taki "aptekarski" film historyczny - analizuje gość RMF FM.
Reżyser przyznaje, że od początku zależało mu na tym, by uczynić głównym bohaterem nie samego Tadeusza Kościuszkę (w tej roli Jacek Braciak), a chłopa (Bartosz Bielenia jako Ignac), który zostaje wplątany w rozpoczynającą się insurekcję kościuszkowską. Zależało nam na tym, żeby upodmiotowić chłopskiego bohatera, żeby on był tym, dzięki któremu my możemy poznawać tę historię - deklaruje Maślona.
Oprócz Braciaka i Bieleni w obsadzie "Kosa" są też m.in. Robert Więckiewicz, Agnieszka Grochowska, Łukasz Simlat, Andrzej Seweryn, Piotr Pacek i Jason Mitchell.
Z Jackiem Braciakiem było tak, że w zasadzie nie mieliśmy żadnego kontrkandydata. Doszliśmy do wniosku, że nie mamy dylematu, bo nie mamy nikogo, kogo byśmy widzieli w tej roli poza Jackiem. On wydawał się idealny - też ze względu na wiek, w którym jest i w którym był Kościuszko, kiedy rozpoczynał insurekcję - mówi RMF FM Maślona. Czułem, że jego "Kos" może być ciekawy. Jacek mu daje siłę spokoju, wyciszonej charyzmy. Ma w sobie wrażliwość i tragizm - dodaje.
Robert Więckiewicz - rotmistrz Dunin - ściga naszego "Kosa". Było dla mnie ważne, żeby w kontrapunkcie do Jacka Braciaka mieć bohatera, który będzie reprezentował męskość dominującą, agresywną, pogardliwą dla słabości. Robert dodaje do tego masę uroku, wdzięku, który powoduje, że jego bohater nie jest jednoznacznie zły i jednowymiarowy. On ma jakąś swoją głębię i to jest wspaniałe - tłumaczy reżyser "Kosa".
Maślona nie szczędzi też pochwał pod adresem Agnieszki Grochowskiej, która wciela się w filmie w rolę Pułkownikowej. Potrafi pięknie łączyć hardość z delikatnością, ma w sobie wrażliwość, ale też siłę - ocenia.
Jak podkreśla Katarzyna Sobiechowska-Szuchta z redakcji kulturalnej RMF FM, film Maślony pokazuje szlachecki świat w bardzo autentyczny i dopracowany sposób. Widać to nawet w takich detalach, jak zepsute zęby, niezadbana skóra czy znoszone peruki bohaterów.
To zasługa moich wspaniałych współpracowników. Anna Anosowicz odpowiadała za scenografię. Wykonali fantastyczną robotę, zbudowali dworek drewniany. Dorota Roqueplo odpowiadała za kostiumy, Aneta Brzozowska robiła charakteryzację - te 3 piony były najważniejsze, jeśli chodzi o oddanie realizmu - wylicza Maślona w RMF FM. Bardzo mi zależało na tym, żeby ten świat był brudny, niedoskonały. Zęby mnie fascynowały - zauważyłem, jak pięknie potrafią grać, dopowiadać bohatera. (...) To też pokazuje, że w tym pozornie idealnym szlacheckim świecie jest coś, co się psuje w środku - zauważa.
Zawsze myślę o tym, żeby się dzielić przez film czymś, co jest dla mnie ważne, o czym chcę opowiedzieć. "Kos" to dla mnie od początku była opowieść o przemocy - o tym, jak ona może się objawiać i jak się dojrzewa do buntu - deklaruje Maślona w rozmowie z RMF FM. Nie chce jednak nikomu narzucać jednoznacznej interpretacji tego obrazu.
Jeśli film zachęci kogoś, żeby pogrzebać w życiorysie Kościuszki - tym lepiej. Jeśli zachęci, żeby zainteresować się tematem pańszczyzny czy stosunków szlachecko-chłopskich - to też zawsze dodatkowy walor. Najbardziej zależy mi na tym, żeby ludzie po prostu ten film przeżyli, współodczuwali z tymi bohaterami i wynieśli z tego coś dla siebie, co będzie tylko ich. Nie chciałbym nic nikomu podpowiadać - podsumowuje reżyser.
"Kos" ma trafić do kin w całej Polsce na początku 2024 r.