W wieku 77 lat zmarł Paul Auster. Przyczyną śmierci amerykańskiego pisarza, autora m.in. "Trylogii nowojorskiej", były powikłania wywołane chorobą nowotworową płuc.

REKLAMA

Paul Auster urodził się 3 lutego 1947 roku w rodzinie żydowskiej; jego przodkowie do Stanów Zjednoczonych przyjechali z terenów Polski.

W 1970 ukończył Columbia University. Przez pewien czas pracował jako marynarz na statku handlowym, mieszkał w Paryżu. W 1974 roku wrócił do USA.

Tłumaczył m.in. francuskich poetów i prowadził kursy przekładu. Karierę pisarską zaczynał od tomów poezji i twórczości eseistycznej.

Pisarz stał się ikoną literacką Nowego Jorku dzięki swojej "Trylogii nowojorskiej", opublikowanej w 1987 roku.

To trzy powieści detektywistyczne ("Szklane miasto", "Duchy", "Zamknięty pokój"), których główną treścią były rozważania egzystencjalne i ogólnoludzkie.

Paul Auster był nieodłącznie związany z Nowym Jorkiem; miasto to stanowi tło większości jego dzieł.

Oprócz działalności pisarskiej, Paul Auster zasłynął jako reżyser. Wspólnie z Wayne'em Wangą nakręcił w 1995 roku "Dym" z Harveyem Keitelem w roli głównej.

Wybitny pisarz zmarł we wtorek w swoim domu w Brooklynie w Nowym Jorku. "New York Times" podał, że przyczyną śmierci były powikłania wywołane chorobą nowotworową płuc.

"Odszedł kolejny wielki narrator Nowego Jorku"

Do śmierci Paula Austera odniósł się w rozmowie z Polską Agencją Prasową prozaik, dramaturg, dziennikarz Remigiusz Grzela. Amerykański pisarz i reżyser był jego jednym z ulubionych twórców.

W przeszłości, jeszcze jako aspirujący pisarz, Remigiusz Grzela wielokrotnie sięgał po jego filmy, m.in. współtworzone z Wayne'em Wangiem "Dym" i "Brooklyn Boogie". Olbrzymie wrażenie zrobiła na nim zwłaszcza scena z "Dymu" rozgrywająca się w brooklyńskiej trafice, której właściciel od lat codziennie fotografuje ulicę przed sklepem. W sekwencji tej fotografujący pokazuje klientowi album ze zdjęciami, a ten rozpoznaje na jednym z nich swoją tragicznie zmarłą żonę.

To odsłania zupełnie inną perspektywę. Nagle okazuje się, że ktoś, kto codziennie fotografuje ten sam punkt, zatrzymuje w kadrze coś, czego nikt nie przypuszczał. Żona, której już nie ma, jest na fotografiach. Przechodzi ulicą o określonej porze. Ta scena szczególnie zapada w pamięć komuś, kto opowiada historie, bo każe zadawać kolejne pytania. Jeśli rozmawiamy z kimś i mamy poczucie, że wszystko już zostało powiedziane, to zawsze może być coś do dodania - stwierdził.

Prozaik wspominał również m.in. lekturę "Trylogii nowojorskiej" - opus magnum Austera, które "daje czytelnikom wyobrażenie o tym, jakim miastem jest Nowy Jork". To jest opowieść bardziej brawurowa, kryminalna. Natomiast jest książka Paula Austera, za którą jestem mu szczególnie wdzięczny - to "Księga złudzeń". Ona dotyka być może tego samego tematu, o którym mówiłem przed chwilą. A mianowicie, opowiada o aktorze grającym w niemych filmach, który gdzieś zginął. Właściwie nie wiadomo, co się z nim stało. Był i rozpłynął się we mgle. Po latach komuś wydaje się, że go rozpoznaje. Zaczynamy śledzić historię tego człowieka - powiedział.

Pisarz zwrócił także uwagę, że Paul Auster, będąc intelektualistą, prowadził w swoich powieściach dialog z innymi mistrzami opowiadania, choćby z Franzem Kafką. Portretował intelektualny Nowy Jork, kapitalnych bohaterów, którzy czytają książki, myślą, intrygują, niosą za sobą tajemnice. Odsłaniał kolejne warstwy bohaterów, pokazywał, że zawsze można dowiedzieć się czegoś więcej. Bardzo smutne, że w takiej sile twórczej Paul Auster umarł. Odszedł kolejny wielki narrator Nowego Jorku po Susan Sontag i Philipie Rothcie - podsumował.