Jan Ptaszyn Wróblewski nie żyje. Zmarł dziś w Warszawie. Smutną informacją o śmierci kompozytora podzieliła się rodzina.

REKLAMA

Saksofonista, kompozytor i propagator muzyki jazzowej Jan Ptaszyn Wróblewski zmarł w wieku 88 lat. Informację o jego śmierci podała rodzina.

"Z przykrością i głębokim bólem informujemy, że Jan Ptaszyn Wróblewski zmarł dziś w Warszawie. Pogrążona w żałobie Rodzina" - czytamy w poście na Facebooku.

Jan Ptaszyn Wróblewski urodził się 27 marca 1936 roku w Kaliszu. "Jego ojciec, piłsudczyk z przekonań, adwokat z zawodu Stanisław Wróblewski, nie życzył sobie, aby syn został "grajkiem" - pisał Krystian Brodacki, autor "Historii jazzu w Polsce". Ojciec wysłał Jana Wróblewskiego na studnia do Poznania.

I to w tym mieście Jan Ptaszyn Wróblewski rozpoczął swoją karierę w latach 50. prowadząc studenckie zespoły taneczne, w których gra na fortepianie i klarnecie.

"Jak wyjechałem do Poznania, od razu trafiłem na muzyków, którzy się tą muzyką zajmowali. (...) Było strasznie dużo tych kulturalnych ośrodków przy każdej uczelni" - mówił Wróblewski w wywiadzie z 2016 roku.

Za profesjonalny debiut na jazzowej scenie uważa się jego występ na Festiwalu Jazzowym w Sopocie w 1956 roku z legendarnym Sekstetem Komedy. Pozostał w tym zespole do końca jego istnienia. To Krzysztof Komeda nadał mu pseudonim Ptaszyn.

W 1958 roku Wróblewski jako pierwszy po wojnie polski muzyk jazzowy wyjechał do USA.

Jan Ptaszyn Wróblewski nagrał muzykę do pierwszego filmu Romana Polańskiego "Dwaj ludzie z szafa".

Prowadził m.in. grupy: Polish Jazz Quartet, Kwintet Poznański, Jazz Outsiders. W 1967 roku stanął na czele orkiestry Studio Jazzowe Polskiego Radia.

Pisał piosenki, które śpiewali m.in Maryla Rodowicz, Ewa Bem, Łucja Prus i Andrzej Zaucha.

Przez ponad 46 lat prowadził w radiowej Trójce audycję "Trzy kwadranse jazzu", opowiadając pasjonujące historie i edukując słuchaczy, a także muzyków.

Ptaszyn miał swój styl gry z charakterystyczną barwą saksofonu i mocnym swingowaniem - natychmiast rozpoznawalny.

Przyjaciele wspominają Jana Ptaszyna Wróblewskiego

"Jan Ptaszyn Wróblewski jest ikoną, legendą, jednym z tych muzyków jazzowych, którzy dawali podwaliny pod popularność jazzu w Polsce - mówi kompozytor i pianista jazzowy Włodek Pawlik. "Był człowiekiem o gołębim sercu, no Ptaszyn po prostu" - dodał. Pawlik zaznaczył, że "Ptaszyn zostawił po sobie wiele wspaniałych dzieł, ale także wiele dobra". "Był jednym z tych artystów, wokół którego skupiała się naprawdę wartościowa muzyka" – powiedział.

"Dla mnie był profesorem jazzu, człowiekiem instytucją, prawdziwą encyklopedią, pełną wiedzy, która za każdym razem zaskakuje tym, jakie rejony muzyki eksploruje" - wspomina z kolei Wojciech Mazolewski, polski basista i kontrabasista jazzowy.

"To jest koniec jakiejś absolutnie nieprawdopodobnej ery polskiego jazzu. To odejście człowieka, który był "Panem Jazzem" w tej części świata"- tak o śmierci Jana Ptaszyna Wróblewskiego mówi gitarzysta jazzowy, muzyk i kompozytor Marek Napiórkowski.

"Niesamowite i nieoczywiste jest to, że to był człowiek, którego wszyscy kochali. Nawet, gdy zmieniały się gatunki muzyczne i to, co robił Ptaszyn w niektórych momentach nie było zgodne z tym, co wyznaczają mody, to i tak on się cieszył takim nienaruszalnym, wielkim szacunkiem" - wspominał Marek Napiórkowski.