Günter Grass rozpalił swoją poezją niemiecką politykę. Stało się to za sprawą premiery tomiku poezji „Eintagsfliegen”. Wśród ponad 80 utworów największe emocje wywołał wiersz "Bohater naszych dni". Grass pisze w nim, że izraelski technik nuklearny Mordechaj Vanunu jest przykładem do naśladowania.
Grass popiera działalność Vananu, który jest laureatem kilku międzynarodowych nagród otrzymanych od organizacji walczących o pokój i prawa człowieka. Tym poparciem oburza jednak władze Izraela. Vanunu w 1986 roku wywiózł bowiem za granicę i tym samym ujawnił plany atomowe tego kraju. Mossad przez swoją agentkę ściągnął go potem do Rzymu, a stamtąd statkiem uprowadził do Izraela. Sąd skazał Vanunu na 18 lat więzienia za szpiegostwo. Po 11 latach wyszedł na wolność, potem był jeszcze kilkukrotnie skazywany na areszt za kratkami lub domowy.
Wśród opublikowanych w najnowszym tomiku Grassa wierszy są też inne polityczne - choćby o Europie czy Grecji, ale też o rumuńskim poecie niemieckiego pochodzenia Oskarze Pariocie. Po latach okazało się, że przez 7 lat nieżyjący już artysta był współpracownikiem Securitate. Grass broni poety, który został postawiony w sytuacji bez wyjścia. Urodzony w Gdańsku pisarz w "Eintagsfliegen" zawarł też mniej kontrowersyjne tematy, wśród nich przemyślenia o starości i śmierci.
Izrael nieprzychylnie zareagował na inny wiersz Grassa wiosną tego roku. Laureat Literackiej agrody Nobla napisał wtedy, że "atomowe mocarstwo Izrael" stanowi zagrożenie dla pokoju na świecie. Władze kraju uznały pisarza za persona non grata i nałożyły na niego zakaz wjazdu do Izraela. 84-letni noblista zmienił później brzmienie wiersza, zaznaczając, że pokojowi zagraża jedynie "obecny rząd Izraela", a nie całe państwo. Pisarz podkreśla w ten sposób, że ma pretensje głównie do premiera Beniamina Netanjahu.