Zbierający laury na festiwalach na całym świecie dramat "Ida" w reżyserii Pawła Pawlikowskiego znalazł się wśród 10 filmów nominowanych do nagrody filmowej Parlamentu Europejskiego - LUX. Zwycięzca zostanie ogłoszony w Strasburgu 17 grudnia.
Wśród nominowanych znalazł się węgierski obraz "White god" ("Feher Isten"), który otrzymał pierwszą nagrodę konkursu "Pewne spojrzenie" (franc.: Un certain regard) w czasie tegorocznego festiwalu w Cannes. W tej samej kategorii wyróżniony został także szwedzki dramat "Turist", który również znalazł się w gronie 10 nominowanych.
Na krótkiej liście filmów, które przejdą do głównej rywalizacji i będą ubiegać się o tegoroczną nagrodę, znajdą się trzy obrazy. Zostaną one ogłoszone pod koniec lipca na konferencji w Rzymie, a następnie, po przetłumaczeniu na wszystkie oficjalne języki UE, na jesieni, odbędą się ich pokazy we wszystkich 28 krajach członkowskich.
Niektóre spośród 10 nominowanych filmów znalazły się w programie 49. Międzynarodowego Festiwalu Filmowego w Karlowych Warach. Poza "Idą" są to: włoski film "The Wonders" ("Le meraviglie"), niemiecki "Stations of the cross" ("Kreuzweg"), słoweński "Class enemy" ("Razredni Sovrażnik"), grecki "Xenia" i austriacki "Macondo".
Akcja "Idy" toczy się na początku lat 60. XX wieku. Anna (w tej roli debiutantka Agata Trzebuchowska), młoda nowicjuszka, sierota wychowywana w zakonie, przed złożeniem ślubów poznaje Wandę Gruz (gra ją Agata Kulesza), swoją jedyną krewną. Od Wandy, która jest jej ciotką, dziewczyna dowiaduje się, że jest Żydówką i że naprawdę nie nazywa się Anna, lecz Ida Lebenstein. Poznaje też tragiczną historię swoich rodziców, zamordowanych podczas wojny.
Oprócz Kuleszy i Trzebuchowskiej, w obsadzie filmu są m.in. Dawid Ogrodnik, Jerzy Trela czy Joanna Kulig.
Ten film się cechuje dużą uniwersalnością, choć oczywiści jest osadzony w bardzo konkretnych realiach historycznych, które kształtują postaci. Od tego nie można się odciąć, ale to nie jest film rozliczający się z historią. To jest film o dwóch postaciach uwikłanych w historię. Trzeba umieć to rozróżniać - mówiła Agata Trzebuchowska w wywiadzie dla RMF FM. Uważam, że to jest film, który można odrzucić. On dzieli - jak każdy inny. Ale oskarżenia o antysemityzm i nie tylko - słyszałam, że ten film jest antykatolicki - są dla mnie absurdalne. Co to znaczy? To nie jest film o Żydach czy katolikach, tylko o dwóch postaciach, które są uwikłane w różne konteksty. To jest ich historia - nie Żydów czy Polaków. Nie lubię takiego upraszczającego upolityczniania. To pokazuje, jak trudno jest robić sztukę w Polsce, gdzie wszyscy są tak skoncentrowani na krzywdzie, że we wszystkim się jej doszukują - podkreślała. Przyznała też, że nie jest zainteresowana karierą aktorską i nie wiąże swojej przyszłości z występami przed kamerą. Paweł Pawlikowski jest chyba pierwszą osobą, która nie myśli o mnie jako o aktorce i dobrze wie, że nie zamierzam robić kariery w tej dziedzinie. Choć oczywiście się nie zamykam. Nie myślę o aktorstwie, ale gdyby była okazja wzięcia udziału w równie wartościowym projekcie to pewnie chętnie bym się znowu sprawdziła - przyznała.