Na początku lutego pożegnaliśmy genialnego aktora, Leonarda Pietraszaka, znanego między innymi z roli Gustawa Kramera w filmie Vabank. "Bez przerwy patrzę na to miejsce po prawej stronie i zastanawiam się, jak to możliwe, że takiego wspaniałego artysty nie ma już wśród nas" - mówi Grzegorz Damięcki na antenie internetowego Radia RMF24.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio
Gość wspomina czasy, kiedy przez 15 lat dzielił garderobę z Leonardem Pietraszakiem, bądź "Lolkiem", jak określali go bliscy znajomi. Mimo trudnej relacji, jaką początkowo mieli aktorzy, przerodziła się ona w fascynację Grzegorza Damięckiego starszym aktorem i finalnie stała się przyjaźnią. Pan Leonard wprowadzał mnie w tajniki nie tylko aktorskie. Był niezwykłym erudytą i wspaniałym koneserem, znawcą wszelakiej sztuki, więc dzięki niemu poznałem malarstwo. Byliśmy razem na niejednej wystawie. Potrafił opowiadać barwnie na różne tematy. Napisał z resztą piękną książkę pod tytułem Ucho od śledzia - wspomina aktora Grzegorz Damięcki.
Według Grzegorza Damięckiego hierarchiczność w teatrze, zaczyna coraz bardziej zanikać. Mimo wielu pozytywów tej sytuacji, gość twierdzi, że przeszkadza to w rozumieniu czym jest droga młodego aktora, prowadząca do swego rodzaju elity. Leonard Pietrzak był żarliwym wyznawcą tej tradycji, swoją drogę zaczynał w poznańskich teatrach, gdzie przeważali aktorzy starszej daty z terenów wschodniej, przedwojennej Polski, Wileńszczyzny. Grzegorz Damięcki wspomina o licznych historiach i anegdotach z tego czasu, którymi dzielił się z nim starszy aktor. Występowałem u jego boku nie raz i wielokrotnie czułem tę metafizykę na scenie. W przedstawieniu "Za i przeciw", w którym miałem zaszczyt partnerować jemu i panu Gustawowi Holubkowi, nagle na jednej scenie znalazło się moich dwóch mistrzów. To było coś niesamowitego, jak ludzie słuchali tych aktorów, jaka panowała magnetyczna cisza, kiedy wypowiadali swoje kwestie. Coś niebywałego. Wspaniały człowiek, pogodny, uśmiechnięty. Bardzo mi go brakuje - mówi Grzegorz Damięcki w rozmowie z Marcinem Jędrychem.
Aktor wspomina Leonarda Pietraszaka jako człowieka, który potrafił wcielić się w każdą rolę, od komedii po dramat. To był człowiek, który wiedział, jak nosić frak, co się robi z cylindrem, co się robi z rękawiczkami, co się robi z laską, wchodząc do salonu. To był człowiek, który wiedział, jak się siada na fotelu, będąc w odpowiedni sposób ubranym - mówi Grzegorz Damięcki.
Wspomina również o żonie aktora, Wandzie Majerównie, z którą ten tworzył udane małżeństwo. W opozycji do współczesnego, rozpędzonego świata Leonard Pietraszak miał w zwyczaju spotykać się z aktorami po spektaklach, by je omówić i spędzić czas wśród swojej społeczności. Zdaniem gościa takie postawy zanikają, podobnie ludzie pokroju Pietraszaka: Często powtarzam, myśląc o tych, którzy odeszli, że oni prawdopodobnie ciężko odnajdywaliby się w dzisiejszych czasach. Leonard do takich ludzi należał.
Na przestrzeni 15 lat, które Grzegorz Damięcki spędził u boku aktora, zdołał zgromadzić wiele myśli, którymi dzielił się z nim Leonard Pietraszak: "Ojciec nie klepie się po nogach; jak nie wiesz jak mówić monolog, to mów go po prostu na biało; nie graj za innych; nie uprzedzajmy wypadków na scenie; nie dawaj nigdy 150 proc. Dawaj z siebie 70/80 proc. Niech ludzie wiedzą, że Ci jeszcze coś tam w zanadrzu zostało". Zdaniem gościa jest to przesłanie ponadczasowe, wartościowe dla każdego pokolenia.
Na szczęście dopóki żyją wspomnienia, żyją ci, których wspominamy - tak o Leonardzie Pietraszaku mówi Grzegorz Damięcki w rozmowie z Marcinem Jędrychem na antenie internetowego Radia RMF24.
Opracowanie: Wiktoria Krzyżak