"Był gigantem sztuki" - mówił Jerzy Fedorowicz o zmarłym aktorze Jerzym Stuhrze. Artysta zmarł w wieku 77 lat. „Wyjątkowy talent, a właściwie zbiór wspaniałych właściwości” – wspomina natomiast Wojciech Malajkat.

REKLAMA

Zobacz również:

Nie żyje Jerzy Stuhr. Ceniony aktor, reżyser filmowy, teatralny, operowy, scenarzysta, rektor, profesor, pedagog. Wielokrotnie nagradzany. W kwietniu skończył 77 lat. Aktor od lat miał poważne problemy zdrowotne, walczył z nowotworem, przeszedł zawał.

Moje serce płacze. Ale chcę państwu powiedzieć, że zostaje ten wielki, wspaniały dorobek Jurka Stuhra w postaci jego filmów polskich, zagranicznych. Wielki artysta nie tylko teatru - był pisarzem, był rektorem szkoły, profesorem, reżyserem. Skończyła się pewna epoka - powiedział w Radiu RMF24 aktor Jerzy Fedorowicz.

Jerzego Stuhra nazwał "gigantem sztuki". Ludzie wszędzie: na stacjach benzynowych, na parkingach, nawet teraz, jak jestem na lotnisku, to cała straż graniczna płacze, bo ludzie go kochają. Ale zostają jego książki, zostaje Maciek, Marianka, Basia i my wszyscy przyjaciele, którzy żyjemy. Będziemy go wspominać. A już najbardziej mój teatr. Teatr Ludowy, który Jurek tworzył razem ze mną - zaznaczył.

Podkreślił, że Jerzy Stuhr "będzie z nami zawsze". Bo "Seksmisja", Kingsajz, też te filmy, które ludzie uwielbiają, będąc ciągle pokazywane - dodał Jerzy Fedorowicz.

Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio

"Gigant sztuki". Jerzy Fedorowicz wspomina zmarłego Jerzego Stuhra

"Umiał wnikliwie obserwować świat"

To była osoba, która patrzy na świat, na ludzi i ich widzi. Dlatego był takim wyjątkowym artystą. Nie umiał przejść obojętnie wobec wszystkiego: i rzeczy smutnych, i wesołych. Dlatego tak dobrze umiał się potem z tym rozprawić. W filmie, w teatrze. Wyjątkowy talent, a właściwie zbiór wspaniałych właściwości - mówił w rozmowie z RMF FM aktor Wojciech Malajkat.

Jak dodał, po śmierci Jerzego Stuhra coś na pewno się bezpowrotnie skończyło. Tylko kiedy słyszę, że epoka odchodzi, to tu się chyba nie mogę zgodzić, ponieważ jego wyjątkowość polega na tym, że był wyjątkowo współczesny we wszystkim - co grał, jak żył, jakim się pokazywał światu. Więc, żeby to nie było jakieś mylne wrażenie, że odchodzi coś, czego już nigdy nie poznamy. Odchodzi wspaniały, wybitny człowiek, ale tak współczesny. (...) Umiał po prostu wnikliwie obserwować świat. Myślę, że takich artystów zawsze będziemy uwielbiali, a potem po nich płakali - podkreślał.

On nie był z księżyca, był z krwi i kości i tak też uczył patrzeć na świat. Uczył również studentki i studentów. I jeśli można mówić o jakiejś epoce, to być może tu można powiedzieć, że pewnego rodzaju mistrzostwo już w takim wydaniu się nie powtórzy - powiedział Wojciech Malajkat.

"Przeogromny dorobek"

O niezwykłym artystycznym dorobku Jerzego Stuhra mówił w Radiu RMF24 aktor i reżyser Jerzy Zelnik.

To dorobek niezwykły zupełnie, ale można powiedzieć, że miał spełnione życie, mimo że za krótkie. Ale te choroby go nie zwaliły z nóg. I potrafił dalej nam dawać swoją twórczość. Jak tak patrzę na jego życiorys, to jest przeogromny dorobek i pod względem społecznym, i aktorskim, i na różnych polach filmowych. Przecież jego sławny "Kontrabasista", ten jego monodram, który objechał cały świat - mówił.

No i oczywiście "Seksmisja". Bardziej rozrywkowo. (...) (Poza tym - przyp. red.) jego współpraca z Kieślowskim była nieprawdopodobnie owocna. W teatrze, to wiadomo, same tuzy - dodał.

Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio

Zelnik: Duchowość twórcza Jerzego Stuhra powodowała, że zmagając się z chorobami trwał i pracował

"Był bardzo lojalną, bliską, sympatyczną osobą"

On był opiekunem naszego roku, osobą, która była blisko naszej grupy. Reżyserował z nami dyplom. Był dla nas bardzo ważną osobą - tak w Radiu RMF24 Jerzego Stuhra wspominał Waldemar Raźniak - dyrektor Starego Teatru im. Heleny Modrzejewskiej w Krakowie. Był człowiekiem światowego formatu. Dotknięcie go w tamtym czasie było niesamowite - podkreślał.

Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio

Dyrektor Starego Teatru o Jerzym Stuhrze: Tytan pracy, niezwykle wszechstronna osoba

Raźniak podkreślał, że Stuhr troszczył się o młodych aktorów i o to, jak odnajdą się w rzeczywistości zawodowej. W trakcie "Wieczoru Trzech Króli" w garderobie naszej pojawiły się dwie castingerki, które poszukiwały aktorów do filmu "Taras Bulba" - wspominał. Jak podkreślał, takie sytuacje nie zdarzają się na co dzień w szkołach teatralnych.

W każdym ważniejszym momencie w moim życiu - bycia dziekanem, prorektorem - zawsze wysyłałem maila do profesora i zawsze otrzymywałem jakieś rady, wsparcie. Spotykaliśmy się przy różnych okazjach - był bardzo lojalną, bliską, sympatyczną osobą - wyliczał Raźniak.

"Dla mnie Jurek będzie zawsze żył"

Ja znam Jurka kilkadziesiąt lat. Razem studiowaliśmy, razem kilkadziesiąt lat byliśmy w teatrze. Jurek kojarzy mi się z najpiękniejszymi latami w moim życiu - przyznała w rozmowie z dziennikarką RMF FM Marleną Chudzio Anna Dymna. Praca z nim była radością. Był zawsze świetnie przygotowanym, niezwykle kontaktowym partnerem - opowiadała aktorka.

Jurka znam zawsze życzliwego. Jak mnie widział, zawsze się uśmiechał - podkreślała Dymna. Dla mnie Jurek będzie zawsze żył. To nieistotne, że teraz jest gdzieś dalej. Na co dzień się nie spotykaliśmy. Gdzieś wyjechał - trochę dalej - i spotkamy się może trochę później - mówiła artystka. Hodowałam sobie pamięć dobrych chwil. Jurek w tej pamięci zajmuje dosyć dużo miejsca - zauważyła.

Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio

"Praca z nim była radością". Anna Dymna wspomina Jerzego Stuhra

Anna Dymna opowiadała też o tym, jak wyglądała praca z Jerzym Stuhrem. Opisywała, że zawsze był świetnie przygotowany, kreatywny i gotowy, by zaproponować coś nowego. Bezpiecznie się z nim grało, ale można było czasem coś poimprowizować. To nie było zaskakiwanie dla głupiego dowcipu - wyjaśniła.

"Jego role nadawały blask, siłę i sens wszystkiemu co powstawało"

Jerzego Stuhra pożegnała na Facebooku Krystyna Janda. "Umarł Jerzy Stuhr! Nie żyje jeden z największych! Z osiągnięciami i życiem, którym mógłby obdarować kilka a nawet kilkanaście osób" - napisała aktorka.

Oceniła, że był człowiekiem niezwykłym. "Przyjaciel ludzi, świata, zwierząt, dzieci. Wybranek boga sztuki, aktorstwa, reżyserii. Także Wielki nauczyciel. Sztuki i życia. Wychował pokolenia polskich aktorów i reżyserów, obdarował hojnie tysiące Widzów. Jego wiedza o naturze ludzkiej, jej zakamarkach i jasnościach, była nieograniczona. Jego radość życia, poczucie humoru, wyobraźnia było dobrem publicznym, na szczęście" - podkreśliła.

Zaznaczyła, że Stuhr był "drogocennym partnerem reżyserów filmowych i teatralnych". "Jego role nadawały blask, siłę i sens wszystkiemu, co powstawało. Kochany przez widzów, ludzi, rodzinę, partnerów scenicznych, przyjaciół w Polsce i na całym świecie, studentów, młodzież aktorską" - napisała.

Dodała, że był "wspaniałym Polakiem i obywatelem". "Odważny, zawsze występujący w obronie wolności i zwykłego człowieka. Nieobojętny na krzywdę, ostrożny w sądach, lojalny, wierny swoim ideałom, prawdziwy, zawsze prawdziwy" - zaznaczyła Janda.

Zdradziła, że "marzył, żeby umrzeć na scenie i prawie tak się stało". "Do ostatnich sił grał, ostatni spektakl Teatru Polonia, który wyreżyserował i grał, Jego wielki sukces ‘Geniusz’ tak się złożyło, że zagrał w ukochanym Krakowie" - czytamy we wpisie.

"Od początku naszej Fundacji był z nami, 20 lat, wyreżyserował i zagrał wiele wspaniałych ról, był tu i dzielił się sobą i swoim talentem, setki wieczorów. Można Go było zobaczyć na scenie tylko w naszych spektaklach w Teatrze Polonia i w Och-Teatrze, wiedzieliśmy wszyscy i publiczność i my jak jesteśmy wyróżnieni przez Niego. Jak wielkim skarbem, dobrem, zaszczytem jesteśmy obdarowywani. Nie zapomnimy nigdy" - zaznaczyła.

"Jurku mój Kochany! Przyjacielu! Kochany Mój. Odpoczywaj w spokoju, zostawiłeś Świat, Polskę i nas innymi. Lepszymi" - napisała Janda.

"Był wszechstronnym artystą teatru i filmu"

Aktor Jerzy Radziwiłowicz powiedział, że informacja o śmierci Stuhra to dla niego "bardzo przykra wiadomość". Jest to bardzo bolesne, ponieważ odchodzą przyjaciele. Będzie bardzo smutno bez niego - dodał.

Jurka znam od dziesięcioleci. Razem przyszliśmy do Starego Teatru lata temu i od tej pory byliśmy sobie bliscy. Spektakl, który zrobiliśmy z Andrzejem Wajdą, czyli "Zbrodnia i kara", którą graliśmy z dwieście pięćdziesiąt razy razem, bardzo nas do siebie zbliżył - wspominał.

Aktor podkreślił, że bardzo dobrze wspomina pracę ze Stuhrem. Oprócz tego, że był świetnym aktorem, był również niezwykle lojalnym partnerem na scenie - dodał.

Przypomniał także, że aktorstwo było tylko jednym z pól działalności Jerzego Stuhra. Był człowiekiem nieograniczonym. Również reżyserował filmy, był świetnym kabareciarzem, za młodu prowadził "Spotkania z balladą". Był wszechstronnym artystą teatru, filmu, a poza tym bliskim przyjacielem - powiedział Radziwiłowicz.

Aktor wskazał także na ostatnią rolę Jerzego Stuhra, jaką była postać Stanisławskiego w spektaklu "Geniusz" wystawianym na scenie Teatru Polonia w Warszawie. To była wspaniała, wstrząsająca rola. Oglądałem to z niezwykłym wzruszeniem, ponieważ takiego Stuhra jeszcze nigdy nie widziałem wcześniej. Było to związane m.in. z tym, że miał pewne trudności natury zdrowotnej. Dało to jednocześnie niezwykły, wzruszający, efekt - powiedział Jerzy Radziwiłowicz.

"Patrzyłem na niego i przestawałem grać"

Odszedł jeden z najwybitniejszych polskich aktorów. Byłem wielbicielem jego talentu, widzem i partnerem - tak w rozmowie z PAP Jerzego Stuhra wspominał Daniel Olbrychski. Aktorzy pracowali razem na planie filmu Piotra Szulkina "Ga, ga. Chwała bohaterom".

Patrzyłem na niego i przestawałem grać, bo byłem tak zafascynowany tym, co robi Jurek, partnerując mi. Po prostu go słuchałem i patrzyłem na niego tak, jak widzowie. Podziwiałem jego kunszt, grę, niesłychaną zupełnie pracowitość, rzetelność zawodową - opowiadał Olbrychski.

Aktor opowiedział też o swoim ostatnim spotkaniu ze Stuhrem. Widziałem go na przyjęciu w Milanówku, które wydaje co roku od wielu lat Krysia Janda, jego przyjaciółka. Był w bardzo w słabej formie, z trudem mówił - relacjonował. Nie jest prawdą, że to jest zawód snobów i egoistów, którzy myślą tylko o sobie. My się bardzo szanujemy, kochamy wzajemnie, podziwiamy, przynajmniej elita tego zawodu, do jakich najwyższych szczytów należał i należy Jerzy Stuhr - podkreślił Olbrychski.

Olbrychski ocenił, że Stuhr był "artystą kompletnym, wszechstronnym, docenionym również poza granicami kraju, uważanym we Włoszech za jednego z najwybitniejszych artystów europejskich".

"Był wyznacznikiem aktorstwa najwyższej próby"

Jak zaznaczył Cezary Harasimowicz, "Jerzy Stuhr był wyznacznikiem aktorstwa najwyższej próby". Było to aktorstwo wielowymiarowe. Zarówno w ramach ról komediowych, jak i dramatycznych, był niepowtarzalny - powiedział. Wskazał, że "odchodzi wspaniałe pokolenie, trudno szukać następców".

Harasimowicz przypomniał rolę Lutka Danielaka w "Wodzireju" Feliksa Falka. To była czołowa rola związana z kinem moralnego niepokoju - dodał Harasimowicz.

Scenarzysta wyznał jednak, że najbliższa jest mu rola Stuhra jako Filipa Mosza w "Amatorze" Krzysztofa Kieślowskiego.

Ta rola była pozbawiona cech, z którymi czasami kojarzy się Stuhra. Nie miała komediowego zacięcia, ale była to dramatyczna, wspaniała, ludzka postać. Ta postać to autoportret ludzi zakochanych - powiedział.