Nasz rząd kręci... czeski film. Ministerstwo kultury już robi sobie zbliżenie na naszą kieszeń. Chce nas obłożyć podatkiem od kinematografii. Wybierasz się więc do kina - płać więcej za bilet. Chcesz uciec z kina przed drożyzną i decydujesz się na film z kasety czy z płyty DVD w wypożyczalni? Nic z tego. Płyty i kasety też będą droższe. A wszystko to w imię rozwoju polskiego kina.
Nie pomoże też korzystanie z kina domowego, bo wzrosną również ceny magnetowidów i odtwarzaczy. To na razie scenariusz jednego aktora - ministra kultury. Jednak taką podwyżką cen mogą zakończyć się pomysły resortu, które mają zrewolucjonizować sposób finansowania polskiej produkcji filmowej. A ta, jak wiadomo, od lat boryka się z mizeria finansową.
Pomysł łatania kasy filmowców kosztem kin, wypożyczalni i sklepów RTV mocno niepokoi przedstawicieli tych branż. Zwłaszcza pracownicy kin od dawna biją na alarm i przekonują, że coraz trudniej im zapełnić widownię. Jeżeli już teraz klienci narzekają na zbyt wysokie ceny biletów, to zachodzi obawa, że po ich podniesieniu w ogóle przestaną chodzić do kina.
Ministerstwo jednak uspokaja i zapewnia, że chodzi o to, by lepiej podzielić pieniądze już od biletów odprowadzane, a nie dokładać kolejne podatki. Żebyśmy wchodząc do kina wiedzieli, że nie tylko kupiliśmy prawo do oglądania filmu, ale także zapewniliśmy sobie możliwość zobaczenia następnego - tłumaczy wiceminister Rafał Skąpski i dodaje, że dyskusja nad finansowaniem polskiej kinematografii dopiero się zaczyna.
Warto się do niej włączyć już teraz, żeby nie okazało się potem, że wprowadzone ostatecznie rozwiązania będą jeszcze bardziej kontrowersyjne, niż obecne
propozycje.
00:40