Od trzydziestu pięciu lat radzi sobie wręcz fenomenalnie: nagrał już dziesiątki międzynarodowych hitów, właśnie ostatnio wydał trzynastą studyjną płytę, a do sklepów na całym świecie trafił niedawno album z fotografiami jego autorstwa. Bryan Adams - bo o nim mowa - - nie dość, że nie zamierza odpoczywać, to jeszcze wydaje się, że wciąż na dobre nie rozkręcił się artystycznie. W najbliższą niedzielę wystąpi w finale programu "Must Be The Music"...
Grzegorz Betlej, RMF FM: Tytuł twojego nowego wydawnictwa, "Get Up" [ang. wstawaj], znaczy dla ciebie dosłownie tylko tyle, że tym albumem podnosisz się po siedmiu latach przerwy, od czasu wydania ostatniego autorskiego materiału?
Bryan Adams: Te słowa można usłyszeć w dwóch moich utworach na tym albumie - w refrenie "Brand New Day" i zwrotce "That’s Rock And Roll". Pomyślałem, że one brzmią jak dobry tytuł.
"Get Up" jest bardzo spójną płytą, bardzo przylegającą do tych gitarowych, charakterystycznych dla ciebie brzmień. Ale trudno nie odnieść wrażenia, że ludzie wciąż oczekują od ciebie hitów na miarę "Everything I Do" czy "Heaven". To widać na koncertach i takie opinie przeważają na forach internetowych, gdy szukasz informacji na temat twojego nowego krążka.
Cokolwiek mam w głowie, wchodząc do studia, wiem, że będę nagrywał kolekcję najlepszych utworów, jakie w tym momencie mam skomponowane. Kiedy zaczynam nagrania, nie mam pojęcia, czy któryś z nich będzie kiedyś hitem, ponieważ niektóre piosenki potrzebują czasu, żeby dotrzeć do publiczności, niektóre stają się przebojami dopiero po wielu latach. Kilka z moich utworów, jak "Summer of 69", wymagały nawet dziesięciu lat, by stać się międzynarodowymi hitami. Więc nie mogę powiedzieć, że na "Get Up" będzie coś na miarę "Everything I Do". Płyta jest inna, jej odbiór teraz jest taki, jutro będzie zupełnie różny. Może publiczność wyłapie coś z niej za wiele miesięcy. Na razie nie chcę nikogo do niej na siłę przekonywać. To jest materiał, który w moich oczach jest bardzo dobry, ale rzeczywiście oceni to publiczność.
W teledysku do "You Belong To Me" występujesz z piękną kobietą, tą samą zresztą, którą widać na okładce nowego krążka. Czy chcesz przez to powiedzieć: "okej, mam rodzinę i małe dziecko, jestem ustatkowany, ale pozostałem rockmanem"?
Na okładce krążka widać moją przyjaciółkę, która jest Rosjanką. Pracowaliśmy nad tą okładką w tym samym momencie, co nad teledyskiem do "Brand New Day", w którym wystąpiła zresztą piękna aktorka Helena Bonham Carter wraz z Theo Hutchcraftem z zespołu Hurts. W tym wszystkim nie chodziło o udowodnienie, że jestem wciąż w rockowej formie, ale wyłącznie o dobrą zabawę z ludźmi, których lubię... O nic więcej.
Kilka lat temu Mike Oldfield powiedział mi, że nie słucha żadnej muzyki, ponieważ muzykę ma cały czas w głowie...
...ja natomiast uwielbiam słuchać muzyki w aucie, słucham jej tam naprawdę bardzo głośno. Uważam, że radio w aucie to najlepszy wynalazek na świecie. Śpiewam sobie wtedy wszystko, co usłyszę. Oczywiście nie jestem zapatrzony w siebie i nie podśpiewuję pod nosem wyłącznie moich utworów!
Wykonując jakąś czynność z pasji zastanawiamy się, jak tę samą rzecz robi ktoś inny. Chciałbym wiedzieć, jak jeden muzyk może patrzeć na piosenki innych artystów, czy może komuś zazdrościć udanej płyty albo wspaniałego koncertu.
To jest przecież powód, dla którego muzycy stają się muzykami - bo zachwycili się kiedyś jakimiś utworami! Gdy miałem dziewięć lat, mój tato dał mi pod choinkę moją pierwszą gitarę: chciałem perkusję, a dostałem gitarę. I to był początek miłości do grania, mogłem odtwarzać to, co widziałem u innych. To oczywiście nie oznacza, że zacząłem wtedy komponować własny materiał, bo on przyszedł dopiero z drugą gitarą...
Wiele lat temu pewien znany polski wokalista powiedział, że nie chce grać muzyki, jeśli nie może za jej pomocą uleczać. Czy dzisiaj, po zamachach w Paryżu, po setkach tragicznych sytuacji na całym świecie, czujesz, że twoja muzyka może być dla publiczności lekarstwem na te ciężkie czasy?
Kocham występowanie na scenie, ale kocham też oglądanie koncertów innych wykonawców. Myślę, że muzyka jest lekarstwem dla duszy, to prawda - ale oczywiście nie tylko ta muzyka, którą możesz usłyszeć na koncercie, ale każda, nawet ta śpiewana pod prysznicem czy w aucie. Nie mogę sobie wyobrazić nie tylko siebie bez muzyki, ale w ogóle całego świata bez dźwięków. To przecież najpiękniejsza rzecz, jaką ludzie mogli stworzyć...
...a potem, jako artysta, widzisz w telewizji terrorystów z Bliskiego Wschodu, którzy niszczą pomniki - i myślisz...
...to oczywiste, co myślę: że każdy wyraz ignorancji wobec sztuki, dobitnej, wyrażanej agresją, jest niedorzeczny. Wolność tego świata nie może polegać na tym, że możemy zniszczyć to, co nam się nie podoba. Wolność polega na tym, żebyśmy wszyscy szanowali prawo innych do uznania, co im się podoba, a co nie.
Dzisiaj żyjesz nie tylko muzyką, ale też fotografią.
To teraz zajmuje sporą część mojego życia.
Znasz historię Kevina Cartera? W latach dziewięćdziesiątych zdobył Nagrodę Pulitzera, między innymi za fotografię, na której uwiecznił wychudzoną dziewczynkę oraz czyhającego na nią wygłodniałego sępa. Kevin zrobił to zdjęcie w Sudanie podczas klęski głodu i mimo iż mała Afrykanka próbowała dotrzeć do stacji żywienia, nie pomógł jej podnieść się z pustyni. Zanim Carter popełnił samobójstwo, wielokrotnie zastanawiano się nad etyczną stroną tego zawodu: czy fotoreporter powinien pomagać napotykanym osobom, czy tylko bacznie obserwować świat.
Zawód fotografa to zawód osoby, która może stworzyć coś unikalnego, wyjątkowego, niejednokrotnie pięknego. Kogoś, kto może udokumentować, co dzieje się w realnym świecie, takim, którego nie zna masowa publiczność. Czasem fotograf ma to szczęście, że może przypadkowo udokumentować sytuację, która właśnie zmienia świat. Ale może też ująć wydarzenie, które za pomocą uchwycenia na fotografii zostanie docenione jako symbol jakiejś idei. Można sfotografować całującą się na środku ulicy parę jako symbol miłości, ale też chłopca, którego ciało zostało wyrzucone na brzeg - jako symbol zgubnego wpływu wojny na życie bezbronnych osób. Fotografia może zmienić świat, może zmienić postrzeganie odległych sytuacji, może wpłynąć na to, jak myślimy o miejscu, w którym nigdy nie byliśmy. Rola fotografa jest bardzo ważna, on ma przenosić coś, co trudne do poznania, tym, którzy nigdy na własnej skórze nie będą mogli tego lub tamtego doświadczyć. Dzisiaj każdy ma przy sobie aparat w telefonie - w dowolnym momencie może uchwycić jakąkolwiek sytuację na środku ulicy, bo dzisiaj każdy jest fotografem.
Sfotografowałeś kilkudziesięciu żołnierzy, którzy wrócili z wojen w Afganistanie i Iraku, podczas których stracili nogi i ręce.
Wydałem te zdjęcia w formie książki "Ranni: Dziedzictwo wojny". Chciałem dzięki niej popchnąć ludzi do wsparcia finansowego tych, którzy wracają z wojen, bowiem to, co widzimy - to, że oni wracają, bo przeszli operacje amputacji kończyn - to nie jest jedyny ich dramat. Oni muszą się uczyć od nowa jak funkcjonować w społeczeństwie, jak rozmawiać z bliskimi, z rodzinami...
...to jak bohaterowie ponadczasowego filmu "Najlepszego lata naszego życia" sprzed siedemdziesięciu lat. Prawdziwy dramat w ich świecie zaczyna się tak naprawdę wraz z końcem wojny.
Dokładnie! Kiedy oni wracają z wojny, to wszystkim się wydaje, że o tragediach, które wydarzyły się tam, na froncie, da się szybko zapomnieć, bo przecież świat pędzi, wszystko się zmienia, można skupić uwagę na czymś zupełnie innym. Więc mają wielkie problemy, ciążące na ich psychice tragiczne wspomnienia, a w dodatku marne pensje od państwa, za które nawet nie są w stanie przechodzić rehabilitacji, która jest im niezbędna.
Znając te tragedie, poznając tych bohaterów, nie jesteś coraz bardziej zaskoczony tym, co dzieje się na świecie? W dzieciństwie byłeś na Bliskim Wschodzie - czy nie czujesz się bardziej przygnębiony tym, jak teraz ten świat Bliskiego Wschodu jest zaszufladkowany przez sytuacje, do których doprowadziło zaledwie kilkuset terrorystów?
Dorastałem na całym świecie przez to, że mój ojciec był dyplomatą - i czuję niezwykły szacunek do wszystkich ludzi, bo poznałem różne społeczeństwa, różne kultury: myślę więc, że każda jest na swój sposób wspaniała. Myślę czasem, że politycy, że kolejne rządy, wszyscy ludzie u władzy mogliby się wiele nauczyć od odmiennych sobie kultur, od ludzi z innych światów. Myślę, że ci politycy mogliby wyjeżdżać do uboższych krajów, mieszkać pośród tamtych ludzi i zobaczyć niejednokrotnie, jak upodlony może być człowiek przez drugiego człowieka. Pamiętam taki wspaniały cytat - słowa bodajże Neila Armstronga - o tym, że każdy polityk powinien polecieć w kosmos, by móc z daleka spojrzeć na Ziemię i pomyśleć, jakim szczęściarzem jest i przy okazji jak kruchy i piękny jest ten świat.
Twoje fotografie z cyklu "Ranni" prowokują do zadania sobie samemu pytania, w którym miejscu naszych głów siedzi pierwiastek odpowiedzialny za nienawiść do obcego wyłącznie z tego powodu, że jest obcym.
Posłuchaj: zanim zrozumiesz przyczyny powstania rasizmu i ksenofobii, musisz wytłumaczyć sobie, że istnieje ogromna zależność pomiędzy tym, co dzieje się na Wschodzie, a interwencjami zbrojnymi Zachodu. To, co rozsierdza Wschód, to fakt, że z ręki ludzi Zachodu giną ich społeczeństwa. Istnieją zależności pomiędzy sprawami dwóch stron świata, jedna strona zawsze robi coś w efekcie zemsty - i odwrotnie. Reakcje dzisiaj, w XXI wieku, są takie, że mamy do czynienia z nieustannymi atakami jednej strony na drugą. Nie możesz po prostu wejść ze swoim wojskiem do jakiegoś odległego kraju, robić tam to, co ci się żywnie podoba, a potem wyjść i nie podejrzewać, że kogoś tak to wkurzyło, że tym razem on przyjdzie do ciebie w odwecie. Ta reakcja łańcuchowa, ten ciąg wydarzeń, to są kolejne sytuacje, które prowadzą do terroryzmu. On nie bierze się znikąd...
Masz dwie córki, które są jeszcze za małe, by pojmować ten świat, ale kiedy dorosną: co będzie pierwszą dziedziną sztuki, którą im zaprezentujesz?
Najpewniej muzyka, ale nie dlatego, że sam śpiewam: uważam, że śpiewanie jest najprostszą formą sztuki, bo możesz się za jego pomocą uczyć, możesz nawet najprostszą muzyką wyrażać emocje, możesz robić to w samotności - to zawsze sprawia radość. Gdyby tylko każdy chciał śpiewać...