„Jeden z poszkodowanych był zaatakowany 2 metry od mojego stoiska. Wyglądało, jakby ten człowiek dostał ataku padaczki. Chciałam udzielić mu pomocy, ale zauważyłam krew” – opisuje atak nożownika w Stalowej Woli pani Ula. „Podbiegł do nas pan i kazał nam wszystkim uciekać” – dodaje.
Byłam świadkiem, pierwszy chłopak był zaatakowany 2 metry od mojego stoiska. Nikt się tego nie spodziewał. Wyglądało, jakby ten chłopak, który został zaatakowany, dostał jakiegoś ataku padaczki - opowiada. Ja usłyszałam przeraźliwy krzyk dziewczyny, która obok niego stała. Chciałam pobiec do niego, udzielić mu pomocy, ale zauważyłam, że z szyi zaczyna lecieć mu krew. W tym momencie jakiś pan do nas pobiegł i kazał nam wszystkim uciekać - mówi pani Urszula.
Świadkowie przyznają, że napastnik to był "młody mężczyzna w szarej bluzie". Miał mieć z sobą dwa noże. Byłam z koleżanką, która widziała, jak ten napastnik biegł i doskakiwał do napotkanych osób. Zadawał cios, i atakował następną osobę. Widziałam dużo krwi - opowiada pani Urszula. On atakował chyba tylko w korytarzu, na wysepkach, bo tam jest najwięcej ludzi - dodaje.
Przyznaje, że napastnik nic nie krzyczał. Jedyny krzyk, który mam w głowie, to krzyk tej dziewczyny, która była obok tego zaatakowanego chłopaka - opowiada.
Pani Urszula mówi, że napastnik w pewnym momencie wybiegł przed galerię. Zaczęły go gonić osoby postronne. Jeden pan trzymał jakąś lampę, złapał co miał pod ręką - opowiada. W tym momencie przyjechało dwóch policjantów. Jak zobaczyliśmy, że ten nożownik biegnie, to wszyscy zaczęliśmy krzyczeć, żeby łapali go - mówi.
Do ataku nożownika doszło po godz. 15 w największej w Stalowej Woli galerii handlowej przy ul. Chopina. Napastnik - 27-letni mieszkaniec miasta Konrad K. - zaczął atakować klientów. Szaleniec ranił co najmniej 9 osób. Jedna z nich zmarła w szpitalu. Ofiara śmiertelna to około 50-letnia kobieta.