Wypadek na jeziorze Tałty w województwie warmińsko-mazurskim. Do wody wpadł śmigłowiec - zaalarmował nas na Gorącą Linię słuchacz RMF FM. Informację potwierdziły miejscowe służby. Trzy osoby trafiły do szpitali. Maszyna została już wyciągnięta na nabrzeże. Policja wszczęła śledztwo w sprawie katastrofy.
Śmigłowiec spadł do jeziora Tałty przy tzw. "starej plaży" w Mikołajkach. Ratownicy dostali informację o wypadku o godzinie 9:26.
Z relacji nauczonych świadków wynika, że niedługo po starcie helikopter zaczął mieć problemy z silnikiem. Stopniowo zaczął się obniżać, aż w końcu spadł do wody. Maszyna całkowicie zatonęła.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio
Trzy osoby znalazły się w wodzie. Przepływający obok na motorówce turyści pomogli rannych. Następnie pasażerowie helikoptera zostali przewiezieni do szpitala. Wiadomo, że śmigłowcem lecieli mieszkający w Polsce obywatele Ukrainy.
Najciężej ranna została kobieta, która z urazem kręgosłupa trafiła do szpitala w Giżycku. Jej 17-letnia córkę - także z uszkodzonym kręgosłupem - zabrał do Olsztyna śmigłowiec Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. Pilota na obserwację zawieziono do giżyckiej placówki.
NIE PRZEGAP: Samolot zniknął z radarów. Na pokładzie było 29 osób
Helikopter prawdopodobnie startował z pobliskiego portu. Jest to helikopter, który należał do rezydenta, który w jednym z portów ma swoją motorówkę - podkreślił w rozmowie z internetowym radiem RMF24.pl Tomasz Durkiewicz z Wioski żeglarskiej w Mikołajkach.
Wszystkie akcje prowadzone na wodzie są szczególnie trudne - dodaje. Mamy tutaj MOPR, straż pożarną i te wszystkie służby działają, ale ostatecznie wszystkich rannych trzeba przekazać stacjonarnym karetkom, które zabiorą ich do szpitala - zaznaczył Durkiewicz.
Straż pożarna informowała wcześniej, że śmigłowiec po tym, jak wpadł do akwenu, osiadł na głębokości 13-15 metrów. Po 12:00, jak ustalił nasz dziennikarz, strażacy-płetwonurkowie wrócili z rekonesansu z informacją, że wewnątrz nie ma innych osób i skontrolowali, czy z maszyny nie wycieka paliwo.
Śmigłowiec został podniesiony z dnia przy pomocy specjalnych balonów napełnionych powietrzem i został odholowany do nabrzeża - poinformował rzecznik strażaków Rafał Melnyk.
Najtrudniejszym momentem było podniesienie maszyny z dna, ponieważ nie wiadomo było, w jakim stanie jest śmigłowiec i jak się zachowa przy próbie uniesienia go - wyjaśnił.
Dodał, że dźwig, którym śmigłowiec zostanie przeniesiony na nabrzeże, użyczył jeden z miejscowych przedsiębiorców. To dźwig służący do wodowania łodzi.
Policja pod nadzorem prokuratury wszczęła śledztwo w sprawie katastrofy śmigłowca. Ustalono, że pilot był trzeźwy.
Z przesłuchań świadków wynika, że śmigłowiec w taflę jeziora nie uderzył jednak z impetem, a wszystko wyglądało jakby pilot chciał posadzić maszynę na powierzchni.
Pierwszą informację o wypadku otrzymaliśmy na Gorącą Linię RMF FM od pana Waldemara, który wypoczywał w Mikołajkach. Turyści zawiadomili służby.
ZOBACZ RÓWNIEŻ: Polski kierowca autobusu zabity w Niemczech. Stanął w obronie pasażerów