O włos od tragedii w amerykańskim Kentucky. Rodzina z piątką dzieci spędzała piątkowy wieczór w salonie swojego domu, gdy nagle w budynek wjechał samochód. Jak się okazało, za kierownicą siedziała 11-letnia dziewczynka. Policji przyznała, że "chciała zabić ludzi". Na szczęście nikt nie został ranny.
Do zdarzenia doszło w Louisville w Kentucky w USA. Siedmioosobowa rodzina spędzała piątkowy wieczór w salonie, kiedy nagle rozległ się potężny huk.
Huk był taki, jakby wybuchła bomba. Byliśmy w szoku - powiedział ojciec rodziny Joshua Pate w rozmowie z lokalną telewizją WDRB.
To jednak nie wybuch bomby doszczętnie zniszczył pokój, ale samochód, za kierownicą którego siedziała 11-letnia dziewczynka.
Cudem nikt nie został ranny.
Joshua Pate zrelacjonował później dziennikarzom rozmowę 11-latki z wezwaną na miejsce policją.
Policjant nie wierzył swoim uszom. Powiedział: "Przepraszam, powtórzysz?", a ona odpowiedziała: "Chciałam zabić ludzi". Policjant jeszcze raz spytał: "Co mówisz?", a dziewczynka powtórzyła: "Chciałam zabić ludzi" - relacjonował Pate.
Babcia 11-latki broni wnuczki. Twierdzi, że dziewczynka jest autystyczna. Miała zainspirować się telewizyjną kreskówką, w której główny bohater kradnie kluczyki do auta. Próbowała tego już wcześniej, ale rodzina zorientowała się, co knuje, i chowała je przed dzieckiem. Aż do feralnego piątku.
Joshua Pate twierdzi, że nie ma żalu do dziewczynki, ale do jej opiekunów za to, że jej nie upilnowali. Chce ich pozwać i domagać się odszkodowania. Przez najbliższy miesiąc jego rodzina będzie musiała mieszkać w ośrodku Czerwonego Krzyża, bo dom trzeba wyremontować.
(j.)