Wszystkie niemieckie partie, które uzgodniły, że będą współtworzyły nowy rząd, przegłosowały wewnątrz swoich ugrupowań akceptację dla koalicji. Tym samym nic już nie stoi na przeszkodzie sojuszu socjaldemokratów, liberałów i Zielonych.
86 procent głosujących członków partii Zielonych opowiedziało się za umową koalicyjną z SPD i FDP. 12 procent głosowało przeciw, a dwa procent wstrzymało się od głosu.
Wchodzimy tym samym do rządu z SPD i FDP - powiedział w poniedziałek w Berlinie dyrektor zarządzający Zielonych Michael Kellner. Według niego w głosowaniu wzięło udział 57 procent z około 125 tys. członków ugrupowania.
W weekend z kolei 98,8 proc. delegatów na konferencji SPD zagłosowało za umową koalicyjną. Z kolei FDP zatwierdziła dokument koalicyjny z ponad 92-procentowym poparciem.
Umowa koalicyjna między SPD, Zielonymi i FDP liczy 177 stron i nosi tytuł "Odważ się na więcej postępu". Podpisanie umowy zaplanowane jest na wtorek, co przypieczętuje trójstronny sojusz na szczeblu federalnym.
W środę o godz. 9:00 Bundestag zbierze się, by w tajnym głosowaniu wybrać Olafa Scholza na kanclerza. SPD, Zieloni i FDP mają razem 416 z 736 posłów w nowym parlamencie. Do wyboru kanclerza konieczna jest zgoda większości wszystkich członków Bundestagu, czyli 369 osób. Scholz może sobie pozwolić na 47 dysydentów w szeregach koalicji - zauważa portal RND i przypomina, że "w przeszłości wynik kanclerzy był zwykle niższy od liczby mandatów koalicyjnych. Ale może to też działać w drugą stronę: w 1998 roku na Gerharda Schroedera (SPD) głosowało o sześciu posłów więcej, niż ówczesna koalicja miała miejsc w Bundestagu".
W środę po głosowaniu Scholz odbierze akt mianowania z rąk prezydenta Niemiec Franka-Waltera Steinmeiera. Następnie wypowie w Bundestagu ustaloną formułę przysięgi, w której ma tylko jedną możliwość zmiany: może zdecydować za lub przeciw dodaniu słów "tak mi dopomóż Bóg". Następnie ministrowie rządu Scholza zostaną mianowani w siedzibie prezydenta, berlińskim Pałacu Bellevue i zaprzysiężeni w Bundestagu.
Również w środę kończy się kadencja kanclerz Angeli Merkel. Z Bundestagu Scholz uda się do Urzędu Kanclerskiego, gdzie jego poprzedniczka przekaże mu władzę - to koniec pewnej epoki po 16 latach sprawowania funkcji szefa rządu przez Angelę Merkel.
Pierwsze posiedzenie gabinetu mogłoby się odbyć już w dniu zaprzysiężenia - pisze RND.
W czwartek Bundestag zbierze się na kolejną sesję. Jest całkiem możliwe, że Scholz wygłosi wtedy swoje pierwsze przemówienie jako kanclerz w parlamencie. Zwyczajem jest, że po wyborze kanclerz składa oświadczenie w sprawie programu rządowego. Ale to może też poczekać kilka dni. Merkel złożyła deklarację rządową na 2018 rok zaledwie tydzień po wyborach.
W piątek Scholz ma wyjechać w swoją pierwszą podróż zagraniczną. Już zapowiedział, że najpierw chce pojechać do Paryża. W ten sposób postąpiła również jego poprzedniczka Merkel. 16 lat temu, dzień po ceremonii zaprzysiężenia, była kolejno w Paryżu i Brukseli, a towarzyszył jej ówczesny minister spraw zagranicznych Frank-Walter Steinmeier - przypomina RND.
Okaże się, czy tym razem kanclerz i minister spraw zagranicznych udadzą się we wspólną podróż inauguracyjną. Liderka partii Zielonych Annalena Baerbock, która została wyznaczona na szefową MSZ, ogłosiła Brukselę jako swój pierwszy cel podróży. Całkiem możliwe, że w pierwszą podróż wyruszy już w czwartek lub nawet w środę po południu - pisze portal.
Baerbock może spotkać się ze swoimi najważniejszymi partnerami "za jednym zamachem w sobotę i niedzielę. W Liverpoolu odbędzie się spotkanie ministrów spraw zagranicznych G7 z ich odpowiednikami z USA, Francji, Wielkiej Brytanii, Włoch, Japonii i Kanady. 1 stycznia Niemcy przejmą przewodnictwo w grupie głównych zachodnich potęg gospodarczych" - podkreśla RND.
Dziennik "Welt" pisze, że "Baerbock ma się spotkać ze swoim polskim odpowiednikiem Zbigniewem Rauem na spotkaniu ministrów spraw zagranicznych UE 13 grudnia". Dziennik zwraca uwagę, że "trudne, ale kluczowe, zwłaszcza na wschodzie, są relacje Niemiec z Polską". Nowa koalicja rządowa SPD, Zielonych i FDP "uznała Polskę za najważniejszego po Francji partnera w Europie, w umowie koalicyjnej mówi się o głębokiej przyjaźni". Ale w tej chwili relacje między państwami są trudne.