Na konferencjach i spotkaniach z okazji objęcia przez Słowenię przewodnictwa w Radzie Unii Europejskiej doszło do szeregu spięć między premierem Janezem Jansą a przedstawicielami Komisji Europejskiej. Poszło m.in. o "komunistycznych sędziów".

REKLAMA

Według dziennikarzy relacjonujących inaugurację prezydencji z Lubljany do pierwszego incydentu doszło na spotkaniu roboczym premiera Jansy z unijnymi komisarzami, którzy gremialnie przyjechali do słoweńskiej stolicy.

Odpowiadając na pytania, dlaczego Słowenia zwleka z oddelegowaniem swoich przedstawicieli do Prokuratury Europejskiej (EPPO - European Public Prosecutor’s Office), szef rządu miał wskazywać na liczne problemy w wymiarze sprawiedliwości swojego kraju, zwłaszcza z "komunistycznymi sędziami". Pokazał uczestnikom spotkania zdjęcia, które miały dokumentować kontakty towarzyskie sędziów z opozycyjnymi politykami partii Socjaldemokraci (SD).

Oburzony wiceprzewodniczący KE Frans Timmermans (którego macierzysta holenderska Partia Pracy współtworzy jedną frakcję ze słoweńską SD w Parlamencie Europejskim) odmówił pozowania do wspólnego "rodzinnego" zdjęcia.


Przewodnicząca Komisji Ursula von der Leyen w kuluarowych rozmowach miała przekonywać, że "sędziowie mają prawo do biografii" i że należy ich traktować z szacunkiem, nawet jeśli mają inne poglądy polityczne.

Podczas późniejszej wspólnej konferencji prasowej Jansa i von der Leyen (których partie - SDS i CDU - również tworzą jedną frakcję w PE) zachowywali się z widoczną rezerwą wobec siebie.

Szefowa Komisji nie odniosła się wprost do incydentu z "komunistycznymi sędziami", ale mówiła o potrzebie przestrzegania praworządności i niezależności sędziów.

Premier - nazywany zarówno przez przeciwników jak i zwolenników "słoweńskim Trumpem" - nie pozostał jej dłużny, stwierdzając, że "jeśli ktoś myśli, że UE składająca się z 27 państw członkowskich stanie się w ciągu kilku lat lub dekad tyglem, w którym wszyscy mają takie samo zdanie, to powinien pomyśleć jeszcze raz".