Prezydent Liberii Joseph Boakai podpisał rozporządzenie wykonawcze w sprawie ustanowienia długo oczekiwanego w kraju trybunału ds. zbrodni wojennych. Ma on zapewnić sprawiedliwość ofiarom dwóch wojen domowych z lat 1989-2003. Towarzyszyły im masakry, tortury, gwałty i rekrutowanie do walk dzieci. Tym ostatnim często dawano do ręki broń wraz z narkotykami chwilę po tym, jak byli świadkami egzekucji swoich rodziców.
W Liberii każdy, kto ukończył co najmniej 30 lat ma swoją wojenną historię.
Morice, dzisiaj kierowca w finansowanej przez USA organizacji, w czasie pierwszej wojny uciekał z całą rodziną w stronę Wybrzeża Kości Słoniowej. Szli pieszo przez dżunglę, starając się trzymać z dala od ścieżek. Od granicy, wzdłuż wybrzeża w stronę Monrowii wciąż szły wojska rebeliantów. Nawet dżungla nie była bezpieczna. W zasadzkach zabili mojego ojca, matkę i dwie siostry. Zagrożeniem była każda napotkana po drodze osoba. W tej wojnie nie istniały określenia "wróg", "swój". Każdy był potencjalnym wrogiem - powiedział w rozmowie z PAP.
James miał więcej szczęścia, gdy wybuchła wojna, "w Monrowii zrobiło się niebezpiecznie, uciekaliśmy na północ do Tubmanburga, do krewnych". Gdy przechodziliśmy przez most na rzece St. Paul, rodzice zasłaniali dzieciom oczy, dołem płynęły setki ciał. Ludzie ginęli, bo mieli na sobie czerwone t-shirty, niebieskie jeansy lub długie skarpety, a to dla wojsk rządowych były symbole rebeliantów. Ci zaś rabowali i zabijali dla dobytku, który nieśli ze sobą uciekinierzy - mówi PAP James.
Po 1994 roku obok walk różnych frakcji doszło do rzezi etnicznych. Ginąłeś, jeśli nie byłeś z plemienia Mandingo, ale też ginąłeś, jeśli nie byłeś z Krahn, w zależności od miejsca, gdzie przebywałeś - mówi Gift, zbliżający się do emerytury policjant patrolujący okolice portu w West Point w Monrowii.
Najgorsze zaczęło się w kwietniu 1996 roku. Monrowia stała się piekłem. Łapali ludzi na ulicach, ustawiali w szeregu i bili kablami, zabierali wszystko, co znaleźli, a za najmniejszy sprzeciw zabijali. Można było zginąć z rąk rebeliantów z dziesiątek frakcji, ale zabijali też ci z ECOMOG (rozjemcze siły ECOWAS, unii państw Afryki Zachodniej), którzy mieli strzec zawieszenia broni - wspomina Gift.
W obu wojnach życie straciło około 250 tys. ludzi.
Podpisana przez prezydenta ustawa została wcześniej przyjęta przez Izbę Reprezentantów i Senat, w którym co najmniej dwóch senatorów - za popełnione w czasie wojen zbrodnie - najprawdopodobniej zostanie pociągniętych do odpowiedzialności karnej. Obaj podpisali rezolucję powołującą trybunał. Jednym z nich jest były watażka Prince Johnson, który oskarżany jest między innymi o morderstwa, wymuszenia, masakry, tortury i gwałty.
W Liberii nikt jeszcze nie został osądzony za zbrodnie wojenne. W Stanach Zjednoczonych na 30 lat skazano Mohammeda Jabbateha, dowódcę rebeliantów, który według świadków wyciął dziecko z łona ciężarnej kobiety, zabijał cywilów i kazał swoim żołnierzom gwałcić młode dziewczyny. W Wielkiej Brytanii karę 50 lat pozbawienia wolności odbywa Charles Taylor, skazany za morderstwa, gwałty i wykorzystywanie dzieci-żołnierzy. Jest też pierwszym byłym szefem państwa skazanym przez międzynarodowy trybunał za zbrodnie wojenne po II wojnie światowej.
Niech rozejdzie się wieść, że pozostaniemy stanowczy w naszym stanowisku przeciwko niesprawiedliwości i bezkarności i że nie mamy wątpliwości, że to posunięcie znacznie przyczyni się do przywrócenia szacunku i uczciwości temu krajowi oraz pojednanemu i zjednoczonemu narodowi - oświadczył prezydent Boakai po złożeniu podpisu.
Na utworzenie trybunału potrzeba co najmniej 15 mln dolarów. Beth Van Schaack, amerykańska wysłanniczka ds. globalnego wymiaru sprawiedliwości w sprawach karnych, powiedziała, że Stany Zjednoczone pomogą go sfinansować, a wsparcie obiecała też Unia Europejska i ECOWAS.