Brazylijska policja, prowadząca dochodzenie w sprawie zbiorowego gwałtu dokonanego przez ponad 30 bandytów, nie ma wątpliwości, że do takiego przestępstwa doszło. Twierdzi jednak, że z powodu zbyt późno przeprowadzonych badań 16-letniej ofiary, część dowodów przepadła. Gwałt na uczennicy sprawił, że w proteście przeciwko przemocy na ulice wyszły setki tysięcy kobiet. Jednak do tej pory aresztowano tylko dwóch mężczyzn.
Do gwałtu doszło 21 maja w slamsach w zachodniej części Rio de Janerio. Przestępstwo wyszło na jaw, bo gwałciciele umieścili w internecie zdjęcia i wideo.
Dziewczyna zeznała, że pastwiło się nad nią 33 mężczyzn. Do tej pory aresztowano tylko dwóch. Jednym z nich 22-letni chłopak dziewczyny - 22-letni Rai de Souza.
Szef policji w Rio ubolewa, że testy przeprowadzono pięć dni po gwałcie - zamiast zwyczajowych 72 godzin - co znaczenie utrudnia prowadzenie dochodzenia.
Nie zebrano dowodów przestępstwa, co nie znaczy, że do niego nie doszło - powiedział Fernando Veloso.
Przyznał, że policja dowiedziała się o gwałcie dopiero po nagłośnieniu sprawy przez media społecznościowe, czyli kilka dni później.
Veloso dodał, że policja wierzy w zeznania dziewczyny, choćby dlatego iż na nagraniu widać trzech oprawców 16-latki, którzy chwalą się swoim "wyczynem".
Na zdjęciach widać też sam akt. Jeśli zdjęcia są autentyczne, a na takie wyglądają, do gwałtu doszło - mówił na konferencji prasowej szef policji w Rio.
Jednak jak podkreśla, na podstawie samego filmu nie można jednoznacznie potwierdzić liczby gwałcicieli.
16-letnia ofiara jest pod ochroną policji, ponieważ po ujawnieniu gwałtu dostaje pogróżki. Rządowy departament do spraw obrony praw człowieka nie wyklucza, że dziewczyna zostanie dla bezpieczeństwa wywieziona z kraju.
Na policji zeznała, że 20 maja poszła odwiedzić swojego chłopaka, pamięta tylko, że przed północą zasnęła, obudziła się na drugi dzień, w innym budynku, otoczona przez więcej niż 30 uzbrojonych mężczyzn. Nie chce jednak współpracować ze śledczymi. Ona boi się mówić - przyznaje policja.
Po tym, jak bandyci opublikowali w internecie nagranie przedstawiającą nieprzytomną i zakrwawioną dziewczynę, na anonimową linię w ministerstwa sprawiedliwości wpłynęło 800 zgłoszeń o popełnieniu przestępstwa.
Na drugi dzień w mediach społecznościowych zaczęły się pojawiać wpisy o jej życiu seksualnym i nadużywaniu narkotyków. "Ona nie jest taka niewinna" - głosiła większość wpisów.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video
(j.)