Seria błędów kapitana i załogi, chaos na mostku i nieodpowiedzialne zachowanie kapitana - taki obraz wyłania się z ekspertyzy biegłych, którzy przeanalizowali zapis czarnej skrzynki wycieczkowca Costa Concordia. Tuż przed wypadkiem bałagan na statku był aż tak wielki, że sternik chciał skręcić w lewo, a skierował jednostkę w prawą stronę. Już po zderzeniu kapitan nie martwił się o pasażerów, ale o to,... co powie prasie.
W swoich analizach eksperci potwierdzili wcześniejsze ustalenia śledztwa wskazujące na to, że kapitan podjął wiele błędnych decyzji tuż przed zderzeniem i zaraz po nim. Tym sposobem tylko pogorszył sytuację, która i tak była krytyczna.
Przed zderzeniem kapitan wydawał rozkazy dotyczące zmiany kursu, ale były one niezrozumiałe i nieprecyzyjne. Nagrania pokazują, że załoga prowadziła na mostu dyskusję o tym, co dokładnie powiedział kapitan. Najbardziej zagubiony w tej sytuacji był sternik, który zupełnie nie rozumiał tego, co się dzieje wokół niego i nie był w stanie odpowiednio zareagować. To właśnie on w decydującym momencie popełnił błąd i zamiast skręcić w lewo, obrał kurs na prawo.
Z ekspertyzy biegłych wynika, że już 6 minut po zderzeniu kapitan Schettino dostał informację o tym, że statek nabiera wody. Idziemy więc na dno czy źle zrozumiałem? - pytał obecnych na mostu. Mimo tego, że wiedział o zderzeniu, ogłosił alarm dopiero po 50 minutach. Biegli stwierdzili, że nie rozumiał powagi sytuacji i zupełnie nad nią nie panował.
Włoska agencja prasowa Ansa zwraca uwagę na wnioski płynące z 270-stronicowej ekspertyzy. Wynika z nich, że bilans katastrofy mógłby być mniejszy, gdyby przestrzegano wszystkich procedur, zwłaszcza tych dotyczących ewakuacji z pokładu. Za dodatkową trudność uznano kłopoty językowe załogi. Jej członkowie pochodzili z różnych krajów, nie wszyscy mówili po włosku, a to spowodowało kłopoty z komunikacją w krytycznej sytuacji. Kolejny absurd piętnowany przez agencję to zachowanie kapitana w rozmowie ze sztabem kryzysowym. Gdy statek coraz bardziej nabierał wody, Schettino martwił się, ... co powie prasie.
Francesco Schettino po 6 miesiącach opuścił areszt domowy. Prokuratura postawiła mu między innymi zarzuty nieumyślnego spowodowania śmierci, doprowadzenia do katastrofy morskiej, próbę jej zatajenia przed władzami portowymi i ucieczkę z pokładu podczas ewakuacji. Mężczyzna może trafić do więzienia nawet na 15 lat.