Co najmniej 38 osób zginęło w Bagdadzie i jego okolicach w serii zamachów bombowych - poinformowała policja. Do strzelaniny, w której zginęło sześciu ludzi, doszło w Hilli położonej ok. 100 km na południe od stolicy Iraku.
Do ośmiu z 10 zamachów w Bagdadzie doszło w dzielnicach zamieszkanych głównie przez szyitów, jeden był w dzielnicy z ludnością mieszaną, jeszcze jeden - w dzielnicy Dura z przewagą ludności sunnickiej. W zamachach zostało rannych ponad 60 osób.
W najbardziej krwawym, w podbagdadzkiej Huseinii, gdzie wybuchł samochód pułapka, zginęło sześć osób - podała policja.
Sześć osób, w tym oficer policji, zginęło także w Hilli w starciu między bojownikami a siłami specjalnymi.
Na razie do zamachów nikt się nie przyznał, lecz, jak pisze agencja Associated Press, skoordynowane eksplozje bombowe w dzielnicach mieszkaniowych to częsta taktyka irackiej odnogi Al-Kaidy.
W Iraku w ostatnim czasie do zamachów i innych aktów przemocy dochodzi niemal codziennie - piszą agencje.
W tym roku w Iraku zginęło ponad 6000 osób - informuje organizacja pozarządowa zajmująca się monitorowaniem przemocy w tym kraju Iraq Body Count (IBC). Dane te świadczą o odwróceniu się trendu spadkowego krwawych aktów przemocy na tle wyznaniowym, których szczyt przypadł na lata 2006-2007.
Od początku bieżącego roku w Iraku znacznie nasiliły się akty przemocy skierowane przeciwko szyickiej większości i agendom zdominowanego przez nią rządu. Ataki te podejmują sunniccy rebelianci zachęceni przykładem swych syryjskich współwyznawców, którzy walczą z popieranym przez szyicki Iran reżimem prezydenta Baszara el-Asada.
(abs)