W nietypowy sposób zaczęli walczyć z kryzysem Szwajcarzy. Wielki bank UBS, który stracił kilkadziesiąt miliardów franków i został zmuszony do przekazania nazwisk bogatych klientów amerykańskiemu fiskusowi. Postanowił zakazać pracownicom m.in. noszenie stringów, kolorowej bielizny i obcisłych bluzek.
Dyrekcja potężnego banku, który według mediów miał najbogatszych klientów w Europie, próbuje odzyskać zaufanie milionerów dzięki drakońskim przepisom, dotyczącym wyglądu zewnętrznego personelu. Według niej, kasjerki nie powinny wyglądać jak "nieodpowiedzialne nastolatki", a doradcy finansowi jak szastający pieniędzmi "maklerzy-dandysi".
Pracownice będą odtąd musiały nosić tylko beżową bieliznę, której nie widać i która nie powinna podkreślać kobiecych kształtów. Podobnie jak w przypadku mężczyzn, zakazane będą kolczyki, piercing i widoczne tatuaże. Panowie będą musieli zgolić trzydniowa brodę, zmieniać raz dziennie buty i nosić tylko czarne, szare lub granatowe garnitury. Czy dzięki temu bogacze ustawią się znowu w kolejce? Wielu komentatorów w to wątpi.