Mordercą syna byłego prezydenta Niemiec Fritza von Weizsaeckera jest urodzony w Berlinie 56-letni obywatel Niemiec Georg Sch., który w ostatnim czasie mieszkał w okolicach Koblencji.

REKLAMA

Fritz von Weizsaecker, syn byłego prezydenta Niemiec Richarda von Weizsaeckera, został śmiertelnie dźgnięty nożem we wtorek podczas wykładu, który wygłaszał w szpitalu w Berlinie. Ciężko ranny został też policjant, który był jednym ze słuchaczy wykładu i próbował zatrzymać sprawcę. Publiczności udało się obezwładnić i przekazać zabójcę w ręce policji.

Jak ustalił dziennik "Tagesspiegel", Georg Sch. nie był notowany przez berlińską policję. Obecnie są sprawdzane bazy danych w pozostałych niemieckich krajach związkowych.

Morderca nie był też w ciągu ostatnich 30 lat pacjentem prywatnego szpitala Schlosspark-Klinik w Charlottenburgu w zachodniej części Berlina, gdzie Weizsaecker wygłaszał wykład oraz gdzie był ordynatorem oddziału chorób wewnętrznych.

Odtwarzając przebieg zdarzeń, policja ustaliła, że we wtorek około godziny 19 napastnik wszedł na salę, gdzie przemawiał Fritz von Weizsaecker, po czym podbiegł do niego i zadał mu ciosy nożem. Wydarzenie było dostępne dla szerokiej publiczności - można było na nie wejść po wcześniejszym zgłoszeniu. Mimo starań lekarzy syn byłego prezydenta zmarł w nocy z wtorku na środę.

Motyw zabójcy nie jest znany. Z informacji dziennika "Bild" wynika, że funkcjonariusze przeszukali już mieszkanie Georga Sch., nie znaleźli w nim jednak nic podejrzanego.

Również w środę prokuratura berlińska poinformowała, że zamierza wnioskować o umieszczenie napastnika w szpitalu psychiatrycznym z uwagi na "poważne zaburzenie psychiczne".

Fritz von Weizsaecker był jednym z czworga dzieci Richarda von Weizsaeckera, polityka CDU, który sprawował najwyższy urząd w państwie przez dwie kadencje w latach 1984-1994: najpierw w Zachodnich, a następnie w zjednoczonych Niemczech. Wcześniej był m.in. burmistrzem Berlina Zachodniego. Zmarł w 2015 roku.

ZOBACZ: Syn b. prezydenta Niemiec zaatakowany nożem podczas wykładu. Nie udało się go uratować