Gang, który wprowadził do obrotu w Czechach tysiące litrów skażonego alkoholu, nie chciał nikogo zabić - ustalili czescy śledczy. Jego członkowie popełnili jednak fatalny błąd, który kosztował u naszych południowych sąsiadów życie już 26 osób. Kolejni zatruci w ciężkim stanie znajdują się w czeskich szpitalach.
Obu mężczyzn policja zatrzymała jeszcze w weekend. Skruszony czeski wspólnik zaczął współpracę z policją. Jest podobno w kiepskim stanie psychicznym. Z jego zeznań ma wynikać, że nie chcieli nikogo zabić, a jedynie wzbogacić się, sprzedając tańszy alkohol techniczny jako pełnowartościowy alkohol etylowy. Myśleli, że rozcieńczą alkohol metylowy etylowym na tyle, że nikomu nie zaszkodzi. To był jednak fatalny błąd. Żaden z nich nie posiadał odpowiedniej wiedzy, ani wykształcenia chemicznego. Ukończyli tylko szkoły średnie.
Do tej pory czescy policjanci postawili w tej sprawie zarzuty 40 osobom. 14 z nich czeka na decyzję sądu w areszcie. Głównym organizatorom procederu grozi od 12 do 20 lat wiezieni, ale kara może być zaostrzona nawet do dożywocia.
W Czechach w związku ze śmiertelnymi zatruciami alkoholem metylowym od 14 września obowiązuje prohibicja. Czeski rząd chce ją jednak w najbliższych dniach znieść. Trwają w tej sprawie rozmowy z Komisją Europejską. Rząd przygotował już nową partię banderoli, które pozwolą na odróżnienie pewnego i sprawdzonego alkoholu od pochodzącego z niepewnego źródła. Według różnych szacunków na rynku może znajdował się jeszcze od 5 do 15 tysięcy litrów skażonego alkoholu.