Odroczono ogłoszenie wyroku w drugim procesie rosyjskiego oligarchy Michaiła Chodorkowskiego. Orzeczenie ma zapaść 27 grudnia. Były szef koncernu naftowego Jukos i jego partner biznesowy Płaton Lebiediew drugi już raz odpowiadają przed sądem za oszustwa podatkowe i uchylanie się od płacenia podatków.
Sąd nie podał przyczyn decyzji o odroczeniu wyroku. Obrońcy oskarżonych nie zostali też o niej uprzedzeni.
W Moskwie spekuluje się, że odroczenie wyroku ma związek z jutrzejszym telewizyjnym show Władimira Putina. Rosyjski premier będzie przez kilka godzin na żywo odpowiadał na pytania Rosjan. Istnieje obawa, że pytania o Chodorkowskiego mogłyby przyćmić show. Dlatego pojawiły się głosy, że PR-owcy Putina uznali, że lepiej nie ryzykować, i ogłoszenie wyroku przeniesiono na ostatnie dni roku, kiedy Rosjanie są zajęci przygotowaniami do długich świąt i masowo wyjeżdżają na zimowe wakacje. W ten sposób sprawa Chodorkowskiego zniknie wśród odgłosów strzelających korków od szampana.
Możliwe są również inne przyczyny przeniesienia ogłoszenia wyroku. Albo sędzia nie zdążył go napisać, albo napisał wyrok nie taki, jak chce Władimir Putin. Taki bunt sędziego byłby sporym kłopotem dla władzy, która za wszelką cenę nie chce wypuścić oligarchy, bo - jak twierdzą przedstawiciele opozycji - były szef Jukosu po wyjściu na wolność byłby politycznym zagrożeniem dla Putina.
Chodorkowski i Lebiediew odbywają kary po osiem lat łagru od maja 2005 roku. Pod koniec października prokuratorzy zażądali dla nich po 14 lat łagru, wnosząc równocześnie o zaliczenie im na poczet nowych kar okresu, jaki upłynął od ich aresztowania w 2003 roku. Oznacza to, że jeśli sąd w Moskwie przychyli się do wniosku oskarżycieli, skonfliktowani z Kremlem biznesmeni wyjdą na wolność w 2017 roku.
Obaj konsekwentnie odpierają zarzuty. Uważają je za sfabrykowane i politycznie umotywowane.