Pod Miluzą na wschodzie Francji doszło do wypadku polskiego autokaru. Pojazd przewrócił się na autostradzie. Polski MSZ poinformował, że zginęły 2 osoby, a 32 odniosły obrażenia. Trwa badanie okoliczności zdarzenia. Zatrzymano już kierowcę autobusu, który w środę stanie przed francuskim sądem.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio
Francuskie organy śledcze przesłuchały już kierowcę autokaru. Pierwsze badania wykazały, że w momencie wypadku mężczyzna nie był pod wpływem alkoholu ani narkotyków.
Kierowca stanie jutro przed sądem w Miluzie, gdzie sędzia przedstawi mu zarzut nieumyślnego spowodowania śmierci - oświadczył ambasador RP w Paryżu Tomasz Orłowski.
Francuska żandarmeria zakończyła już akcję ratunkową i bada przyczyny wypadku. Kilkudziesięciu funkcjonariuszy analizuje m.in. ślady opon, które polski autokar pozostawił na autostradzie. Wskazują one, że kierowca za późno dostrzegł zjazd, z którego chciał skorzystać. Dlatego zbyt gwałtownie skręcał.
W wypadku zginęły 2 osoby, a 32 odniosły obrażenia. Wśród pasażerów autobusu byli także obcokrajowcy: dwójka obywateli francuskich i piątka Ukraińców. Wiadomo, że spośród ukraińskich obywateli, jedna osoba odniosła obrażenia.
Wielu z najciężej rannych przeszło już operacje w pobliskich szpitalach. Lekarze odmawiają jednak szczegółowych informacji o ich stanie. Polski ambasador we Francji Tomasz Orłowski powiedział natomiast reporterowi RMF FM, iż wszystko wskazuje na to, że zabiegi chirurgiczne udały się. Nie oznacza to jednak, że życiu ciężko rannych osób nie zagraża już niebezpieczeństwo: Stan operowanych jest na tyle krytyczny, że lekarze nie chcą określać ich stanu w sposób precyzyjny - powiedział Orłowski.
Wiadomo też, że kilka osób jest w śpiączce, a oddychanie czterech utrzymują respiratory.
Informacje o stanie zdrowia poszkodowanych monitoruje stworzony przez prefekturę w Miluzie sztab kryzysowy, według którego 6 osób jest w bardzo ciężkim stanie.
Prefekt departamentu Górnego Renu Alain Perret powiedział, że po przeanalizowaniu listy pasażerów, którzy powinni być w autokarze, okazało się, iż brakuje pięciu osób. Pojawiły się obawy, że mogą się one znajdować pod autokarem, który po wypadku leżał na boku. Na szczęście nie potwierdziły się one po tym, jak francuska żandarmeria podniosła autobus.
Według miejscowej prefektury wśród zaginionych może znajdować się 5 podróżnych z Ukrainy, którzy nie zostali ranni, ale zbiegli z miejsca wypadku, bo nie mieli dokumentów upoważniających ich do podróżowania we Francji. Inna hipoteza mówi, że na liście pasażerów mogły być błędy i dlatego zawarta na niej liczba podróżnych nie zgadza się z liczbą osób, które znajdowały się na miejscu wypadku.
Do wypadku doszło we wtorek, kilka minut po godz. 8. Z niewyjaśnionych przyczyn piętrowy autokar opolskiego biura podróży "Sindbad" przewrócił się na bok na autostradzie A36 prowadzącej w kierunku Niemiec. Świadek wypadku, z którym rozmawiał nasz reporter twierdzi, że do wypadku doszło, gdy kierowca gwałtownie skręcił, chcąc zjechać z autostrady. Jego wersję wydarzeń potwierdza jedna z pasażerek, z którą skontaktowała się TVN24. Najprawdopodobniej kierowca przegapił zjazd z autostrady, w ostatniej chwili chciał skręcić, zahaczył o barierkę i dlatego autokar się przewrócił - stwierdziła. Uderzenie musiało być naprawdę bardzo mocne, to był piętrowy autobus. Runął na bok, przebił barierki ochronne - dodaje prefekt departamentu Górnego Renu.
Na miejsce wypadku bardzo szybko przybyło 50 karetek pogotowia i wozów strażackich, później 5 helikopterów, w tym 2 z pobliskiej Szwajcarii. 150 strażaków i 60 żandarmów natychmiast zaczęło wyciągać Polaków z autokaru. Ci, którzy nie zostali ranni lub odnieśli tylko lekkie obrażenia zostali skierowani na pobocze autostrady. Służby rozdały Polakom koce, a rannych przykrywały folią.
Ciężko rani Polacy zostali przetransportowani do szpitali w Miluzie, Strassburgu, Colmar i Bazylei. Wszystkie osoby, które nie musiały zostać hospitalizowane, zostały zakwaterowane w pobliskiej szkole i hali sportowej. Lokalne władze zapewniły im odpowiednią opiekę.
Z oświadczenia, które rozesłał do mediów właściciel autokaru firma Albatros wynika, że liniowym autokarem jechało 65 pasażerów i 3 członków załogi. Podróżujący pochodzą z całej Polski, jechali do Miluzy, Cannes, Tulonu, Lyonu, Nicei, Bollene i Chalon-sur-Sac.
Autokar jechał z Przemyśla przez miasta południowej Polski do przejścia granicznego w Słubicach. Stamtąd zabrał grupę pasażerów pochodzących z północnej i centralnej Polski. W poniedziałek, około 22:30 załoga autokaru została wymieniona i w nowym składzie rozpoczęła podróż do Francji.
Na miejsce wypadku wysłano 2 autokary zastępcze. Jeden z nich zabrał 16 pasażerów, którzy zechcieli kontynuować podróż. Drugi podstawiono do dyspozycji tych osób, które zdecydowały się na powrót do Polski.
Firma Albatros, która przewoziła klientów biura podróży "Sindbad" była kontrolowana przez Inspekcję Transportu Drogowego 84 razy - ustalił nasz reporter Paweł Świąder. W ciągu ostatnich 2 lat w jej autokarach nie wykryto żadnych nieprawidłowości. Stwierdzono tylko 13 niewielkich naruszeń przepisów. Jak wyjaśnił rzecznik Głównego Inspektoratu Transportu Drogowego Alvin Gajadhur, to takie, które mogą dotyczyć np. braków w dokumentacji lub np. czasu pracy, nie są natomiast związane z uchybieniami w stanie technicznym pojazdów.