Około 11 tys. osób opuściło Santorini w obawie przed silnym trzęsieniem ziemi. Na greckiej wyspie zrobiło się pusto. Atmosfera przypomina tę z czasów lockdownu - mówią mieszkańcy.
Szacuje się, że zamieszkaną na stałe przez około 15,5 tys. ludzi wyspę opuściło do tej pory 11 tys. osób, w tym turyści. Niektórzy goście odwołują rezerwacje, zalewają też pracowników hoteli i pensjonatów pytaniami o sytuację na miejscu.
Linie lotnicze realizują co najmniej osiem rejsów na trasie Ateny - Santorini. Rano nie było już możliwości kupna biletu na powrót z Santorini jeszcze w środę. Bilety w obie strony, zakupione bez wyprzedzenia, kosztują około 130 euro. Między wyspą a Pireusem kursują też promy.
Jedna z mieszkanek, która nie zdecydowała się na ewakuację, tłumaczy: Strasznie się boję, mam za sobą trzy nieprzespane noce. Ale nie wyjeżdżam, to mój dom. Jak dodaje, nigdy wcześniej nie doświadczyła podobnych wstrząsów.
Mieszkańcy Santorini mówią, że dziś odczuli jeden silny wstrząs. Między północą a 6:00 rano w okolicy wysp Santorini i Amorgos zarejestrowano 46 trzęsień ziemi.
Dziś na Santorini wieje silny, chłodny wiatr, a termometry pokazują 11 stopni Celsjusza. Jest spokojnie. Działają niektóre restauracje i sklepy. Część lokali pozostaje zamknięta ze względu na sytuację sejsmiczną, inne - czekają z otwarciem na rozpoczęcie sezonu.
W centrum miasteczka Thira od czasu do czasu przejeżdżają samochody, sporadycznie widać przechodniów i ekipy telewizyjne relacjonujące sytuację na miejscu. Dwóch pracowników krząta się po otwartym sklepie z pamiątkami: jeden z nich rozkłada towar, drugi obsługuje jedyną klientkę, kilka turystek fotografuje się przy figurze przedstawiającej osiołka.
Na ulicach na wyspie panuje bardzo mały ruch. Wiele osób, które stamtąd wyleciały, zostawiło samochody w pobliżu lotniska. Z Santorini wyjechali pracownicy, dlatego wstrzymano prace budowlano-remontowe, wykonywane zazwyczaj poza sezonem.
Na Santorini zamknięte są szkoły, mieszkańcy powinni też unikać dużych zgromadzeń wewnątrz budynków i zbliżania się do opuszczonych zabudowań.
W mediach pojawiają się apele do właścicieli posesji, wylatujących z wyspy, by zostawiali włączone światło w związku z obawami o kradzieże w opuszczonych domach. Wiele osób zostaje jednak na miejscu, ponieważ chce pilnować swojego dobytku.
Eksperci są podzieleni w sprawie tego, jak rozwinie się sytuacja sejsmiczna w regionie greckich Cyklad. Według nich może dojść do trzęsienia ziemi o maksymalnej magnitudzie 6. Podkreślają, że wstrząsy są związane z ruchami tektonicznymi, a nie z aktywnością wulkaniczną.