Mieszkańcy Stambułu, największego miasta Turcji, w niedzielę od rana oddawali głosy w przedterminowych wyborach prezydenckich i parlamentarnych. W lokalach wyborczych w zależności od tego, w jakiej dzielnicy się znajdują, panowała różna atmosfera.
Przed szkołą podstawową im. Piyalepasa w stambulskiej dzielnicy Kasimpasa tłoczą się ludzie. Przyszłam tu oddać głos na mojego bohatera, (Recepa) Tayyipa Erdogana - powiedziała zgięta w pół staruszka, okutana w ciemną chustę. Jej córka Fatma, także z zakrytą głową, tłumaczy, że matka ma 90 lat i trudności z chodzeniem, ale koniecznie chciała zagłosować. Uparła się już kilka tygodni temu. Mówiliśmy jej, że możemy spróbować skontaktować się z komisją wyborczą, bo teraz w pewnych przypadkach można poprosić, żeby przyszli i odebrali głos w domu, ale nalegała, że przyjdzie tu sama. Dla niej, tak jak i dla nas, Tayyip i (jego partia) AKP są bardzo ważni. Widzi, jak dzięki nim zmieniło się nasze życie - tłumaczy Fatma. Na dziedzińcu przed podstawówką często pojawiają się starsze osoby. Zwykle przychodzą całymi rodzinami i krewni prawie wnoszą je do lokalu wyborczego.
Kasimpasa, gdzie jako dziecko wychowywał się Erdogan, jest konserwatywną dzielnicą i większość jej mieszkańców popiera urzędującego prezydenta i AKP, czyli Partię Sprawiedliwości i Rozwoju. Wąskie uliczki otaczające szkołę obwieszone są różnokolorowymi chorągiewkami z wydrukowaną na nich zapaloną żarówką, symbolem AKP. Zwisające z balkonów pranie miesza się tutaj z plakatami, z których uśmiecha się Erdogan. Wokół szkoły stoi wielu policjantów, zarówno w mundurach, jak i w cywilu, a także ochotnicy pilnujący porządku. Kilku z nich w rękach trzyma sznury modlitewne. Wśród walających się gdzieniegdzie ulotek można zobaczyć wizerunek jeszcze tylko jednego prezydenckiego kandydata, lidera islamistycznej Partii Szczęścia (SP) Temela Karamollaoglu. To na niego planuje odddać głos 30-letni mężczyzna, który nie chce ujawnić swojego imienia, ponieważ - jak mówi szeptem - "w Kasimpasie wszędzie są ludzie AKP". Dawniej też głosowałem na AKP, ale teraz nie podoba mi się to, co się dzieje w kraju. Erdogan przez swoją chciwość i skorumpowanie zdradził islam, a Partia Szczęścia przestrzega prawdziwych muzułmańskich wartości - wyjaśnia mężczyzna. Inny, stojący nieopodal, czeka, aż ten się oddali, a potem zaczyna dyskutować na temat tureckiej demokracji. W Turcji mamy teraz problemy z demokracją - mówi i zatrzymuje się na chwilę. Zresztą nie tylko w Turcji, wszędzie są problemy - mówi Hasan, 50-letni kierowca ciężarówki. Na pytanie, czy głosował na Erdogana, Hasan krzywi się i mówi, że woli Partię Ludowo-Republikańską (CHP) i jej kandydata na prezydenta Muharrema Incego. Ince miał bardzo dobrą kampanię wyborczą. Może dzięki niemu w Turcji coś się zmieni - mówi.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video
W innej dzielnicy Stambułu, Tarlabasi, panuje zupełnie inna atmosfera. Na jednej z głównych ulic znajduje się tu stambulska centrala prokurdyjskiej Ludowej Partii Demokratycznej (HDP), na wywieszonych tu chorągiewkach widać symbol tej partii - rozkwitające różnymi kolorami drzewko. Na niektórych domach są też porozklejane plakaty z prezydenckim kandydatem HDP Selahattinem Demirtasem, który od 2016 roku przebywa w więzieniu, oskarżony o współpracę z separatystyczną Partią Pracujących Kurdystanu (PKK), uznawaną przez Turcję, UE i USA za organizację terrorystyczną.
W centrali HDP praca wre. We wszystkich pokojach przy komputerach siedzą młodzi ludzie, którzy cały dzień odbierają raporty obserwatorów HDP ze stambulskich lokali wyborczych. Prawnik Veysi Eski mówi, że do tej pory najpoważniejszym incydentem zarejestrowanym w Stambule była próba podpisania nieprawidłowego protokołu komisji, podjęta przez jej przewodniczącego. Przewodniczący usiłował podpisać ten dokument sam, bez obecności innych członków komisji. Dostaliśmy o tym informację i zainterweniowaliśmy - mówi prawnik. Dodaje, że partia jest przygotowana na o wiele poważniejsze sytuacje na południowym wschodzie Turcji. Nie boimy się jednak. HDP od lat ma problemy, za każdym razem, kiedy w Turcji odbywają się wybory. Dlatego mamy spore doświadczenie w tym, jak interweniować - podkreśla. Eski potwierdza, że w Tarlabasi większość mieszkańców głosuje na Demirtasa i HDP. To ostatni moment, by w Turcji powstrzymać autorytaryzm - mówi. Jednak dodaje, że wcale nie oznacza to, że wszyscy Kurdowie głosują tak samo. Na pytanie, czy w prognozowanej przez sondaże drugiej turze wyborów prezydenckich HDP poprze Muharrema Incego przeciwko Erdoganowi, oświadcza, że za wcześnie jest, aby o tym mówić. Jeśli faktycznie dojdzie do drugiej tury, w partii odbędzie się na ten temat debata. Mogę jedynie powiedzieć, że chcemy razem z innymi partiami opozycji zrobić wszystko, żeby Erdogan nie wygrał - mówi Eski.
W liceum Ozel Tarhan w dzielnicy Tomtom wszystko wygląda jeszcze inaczej. W ścianę szkoły wmurowane jest popiersie Ataturka, a wśród siedzących przed szkołą obserwatorów wyborów widać kilka kobiet popijających herbatę. 30-letni Gorkem, nauczyciel pilatesu, i jego dziewczyna głosują na CHP i Incego. Prawdę mówiąc, miałem w tych wyborach nie głosować, bo tak się rozczarowałem polityką w Turcji, że postanowiłem kompletnie się z niej wyłączyć - mówi Gorkem. W ostatniej chwili zmieniłem zdanie, bo Ince powiedział kilka rzeczy, które na nowo wzbudziły moją nadzieję. Teraz będę czekał, czy wygramy - dodaje. Stojąca obok kobieta też mówi, że w wyborach prezydenckich oddała głos na Incego, ale w parlamentarnych na HDP, bo "oni muszą wejść do parlamentu za wszelką cenę".
Otaczająca szkołę dzielnica jest mieszana. Mieszkają tu zarówno ludzie postępowi i bohema, jak i konserwatywne rodziny muzułmańskie. Małżeństwo z malutkim dzieckiem, które wychodzi ze szkoły jako następne mówi, że głosowało na AKP. Turcja potrzebuje silnego przywódcy. Erdogan jest najlepszy na to stanowisko - tłumaczy swój wybór mąż, podczas gdy żona, ubrana w czarny, długi do ziemi płaszcz, piastuje niemowlę.
Agnieszka Rakoczy, PAP
(ak)