83 zabitych i około 120 rannych – to bilans ataku islamskich rebeliantów na najważniejsze obiekty w Nalczyku, stolicy Kabardyno-Bałkarii na Kaukazie. Wśród zabitych są też cywile.
Wśród ofiar jest 13 mieszkańców i 12 milicjantów. Zabitych zostało także 60 napastników. 17 bojowników miało zostać aresztowanych i doprowadzonych na przesłuchania.
Nalczyk leży zaledwie 150 kilometrów od Groznego, stolicy Czeczenii. Agencje informowały o bezładnej strzelaninie, o próbie zdobycia przez partyzantów siedziby milicji, służb bezpieczeństwa i lotniska.
Mówiło się też o tym, że bojownicy wdarli się do szkoły. Na szczęście ta ostatnia informacja okazała się nieprawdziwa. Krzysztofowi Zasadzie udało się dodzwonic do pani Iriny, Rosjanki mieszkającej w centrum miasta. Pod jej oknami rozegrała się rano regularna bitwa. Posłuchaj:
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio
Oddział partyzancki był bardzo liczny, mówi się o ok. 100 ludziach, odgłosy walk dobiegały z różnych części miasta. Przed godz. 10 wszystko ucichło, a władze ogłosiły, że sytuacja jest pod kontrolą wojska i służb specjalnych.
Ostatnie informacje mówią, że walki wciąż toczą się w okolicy trzeciego komisariatu milicji w Nalczyku. Uzbrojonym napastnikom udało się zdobyć budynek i wziąć kilku zakładników. Gmach otoczyły jednostki specjalne i wozy opancerzone. Strzelaniny słychać także na obrzeżach miasta. Pojawiają się również informacje, że rebelianci usiłują wydostać się z miasta.
Prezydent Władimir Putin rozkazał wojsku i służbom bezpieczeństwa otoczenie miasta. Miasto ma zostać całkowicie odcięte od świata, by żadnemu z napastników nie udało się uciec. Rozkaz Putina jest wyraźny - strzelać do każdego, kto będzie stawiał opór.
Taktyka partyzantów od początku zakładała szybki atak i wycofanie się, a celem był zapewne skład broni i obiekty wojskowe i milicyjne. Potwierdza to historia ze szkołą, rzekomo opanowaną przez terrorystów. Okazało się, że celem ataku były położone w pobliżu budynki MSW i centrum do walki z ekstremizmem, które stanęły w ogniu.
W zamieszczonym w internecie oświadczeniu do ataku na Nalczyk przyznali się czeczeńscy rebelianci. Niewykluczone, że za akcją stoi sam osławiony czeczeński terrorysta Szamil Basajew, który od roku nie przeprowadził żadnej poważnej akcji na terenie Rosji. Może to oznaczać, że przygotowywał wielki atak. 13 miesięcy temu jego terroryści zajęli szkołę w Biesłanie w rosyjskiej północnej Osetii. W wyniku szturmu rosyjskich sił specjalnych zginęło ponad 300 osób.
Dwa miesiące temu internetowy portal bojowników czeczeńskich Kavkazcenter.com zapowiadal wielką wojnę na Kaukazie. Mówią o tym wszyscy - pisze autor analizy - obserwatorzy, przedstawiciele służb specjalnych i dziennikarze. Kreml jest gotowy do rozstrzygającego starcia - czytamy na stronach Kavkazcenter.
Rosjanie zgromadzili na Kaukazie 300-tysięczną armię, z czego 100 tysięcy w samej Czeczenii. Na początku przyszłego roku siły te jeszcze się wzmocnią. Bataliony rozrosną się w dywizje - przewiduje czeczeński ośrodek. Teraz wystarczy tylko pretekst do rozpętania wojny. To może być właśnie szturm na Nalczyk.
Nasi rodacy nigdy nie biorą jako zakładników kobiet i dzieci. Większość z tych ataków sprowokowali Rosjanie – mówią czeczeńscy uchodźcy, a z którymi rozmawiał nasz reporter. Nie wykluczają, że operację w Nalczyku zorganizował Szamil Basajew. - Wojny w Czeczenii nam już dość, ale może Rosja chce ją przenieść do innego kraju - zastanawiają się. Przyznają, że uciekli z kraju, gdzie nie da się normalnie żyć. - Nigdy nie masz pewności, że jutro ktoś cię nie zastrzeli - tłumaczą.