Brytyjski aktor Hugh Grant nie chciał zagrać "drugoplanowej roli" w wideo prezentującym skutki kryzysu śmieciowego w Rzymie. Gwiazdor wyrwał z rąk szefowej zakładów oczyszczania miasta telefon, gdy nagrywała sceny z rzymskiej ulicy. Pomylił ją z paparazzo.
Nasilający się z każdym dniem kryzys w stolicy Włoch, gdzie w 40-stopniowym upale zalegają na ulicach tony niewywiezionych śmieci w nieoczekiwany sposób dotknął też słynnego aktora i jego żonę.
Przybyli oni w minionych dniach do Rzymu i w czasie spaceru w historycznym centrum zupełnie przez przypadek znaleźli się w obiektywie smartfona dyrektor komunalnego zakładu oczyszczania miasta (Ama). Luisa Melara w reakcji na złożone doniesienie osobiście wraz z pomocnikami zbierała dowody przeciwko restauratorowi porzucającemu odpadki przed swoim lokalem bez ich segregacji.
Świadkami tej sceny było dwoje mówiących po angielsku turystów. Na udostępnionym przez media nagraniu słychać kobietę pytającą: "Co robicie?". Następnie pojawił się mężczyzna, który zirytowany zażądał, by nie filmować jego żony, a potem wyjął telefon z rąk prezes firmy Ama. Ten głos można od razu rozpoznać - to Hugh Grant. Myślał, że Luisa Melara to paparazzo i najwyraźniej bronił prywatności swojej i żony.
Zdarzenie to firma komunalna opisała w specjalnym komunikacie, wyjaśniając, że aktor tylko na chwilę zabrał telefon jej szefowej.
Hugh Grant "mógł sobie to darować; nie wiedział, że w tych dniach w Rzymie pierwszoplanową rolę odgrywają śmieci" - tak zdarzenie to podsumował stołeczny dziennik "Il Tempo".
Konstatację tę potwierdzają włoskie media, które zwracają uwagę na to, że turyści z całego świata fotografują stosy śmieci leżące na ulicach Wiecznego Miasta.