Uczestniczki przyjęć w domu byłego premiera Włoch Silvio Berlusconiego, znanych jako "bunga bunga", tańczyły przebrane za zakonnice - tak przynajmniej twierdzi jedna z modelek zeznająca jako świadek przed sądem w Mediolanie. To właśnie tam toczy się proces byłego szefa włoskiego rządu.
Opisała imprezę, podczas której młoda radna regionu Lombardia i jednocześnie organizatorka zabaw Nicole Minetti oraz modelka - celebrytka Barbara Faggioli tańczyły ubrane w czarne habity z krzyżem i w nakrycie głowy typowe dla zakonnic. Potem panie rozbierały się zostając w samej bieliźnie. W swoich zeznaniach Imane Fadil podkreśliła, że niektóre z młodych kobiet uprawiały seks z ówczesnym premierem w zamian za pieniądze.
Silvio Berlusconi nie bierze udziału w procesie. Były premier nie przychodzi na rozprawy, ponieważ kwestionuje kompetencje mediolańskiego sądu. Twierdzi, że w jego rezydencji odbywały się wyłącznie "eleganckie przyjęcia".
W sądzie pojawiły się także dwie młode kobiety - Chiara Danese i Ambra Battilana - które walczą o swoje dobre imię. Zaprzeczają, że były w gronie prostytutek, z usług których korzystał Berlusconi podczas orgiastycznych przyjęć w jego willi. Modelki twierdzą, że owszem pojawiły się na "bunga bunga", ale gdy zorientowały się w charakterze zabawy poprosiły o odwiezienie do domu.
Na imprezę u premiera miał je zaprosić Emilio Fede - prezenter w jednej ze stacji należących do Berlusconiego. Na przyjęciu, według ich zeznań, było kilkanaście kobiet. Po kolacji zaczęły tańczyć, rozbierać się, całować Berlusconiego i dotykać go w intymne miejsca. Berlusconi cały czas opowiadał obsceniczne żarty i śpiewał piosenki po włosku i francusku.
Potem premier zapytał: "Jesteście gotowe na bunga bunga?", na co kobiety wykrzyknęły "Tak!" - mówiła nastolatka. Nagle kobiety trafiły do pokoju "przypominającego dyskotekę, z rurą do tańczenia". Jedna z uczestniczek niosła pejcz. To był ten moment, kiedy powiedziałyśmy dość - opowiadała Danese.
Prawnicy Berlusconiego twierdzą, że zeznania dziewczyn są "kompletnie bezpodstawne", ale prokuratorzy twierdzą, że ich świadectwo jest "bardzo ważne".