Do 47 wzrosła w Rzymie i stołecznym regionie Lacjum liczba zachorowań wywołanych wirusem chikungunya, który jest przenoszony przez tzw. komary tygrysie. Po prewencyjnym wstrzymaniu oddawania krwi w centrum Włoch przysyłana jest ona z całego kraju - podały media.

REKLAMA

Objawy tej choroby przypominają grypę, a charakteryzuje ją wysoka gorączka do 40 stopni Celsjusza oraz silne bóle mięśniowe. W ciągu doby liczba zachorowań wzrosła o 20. Najwięcej przypadków stwierdzono dotąd w podrzymskim miasteczku Anzio.

Lekarze zapewniają, że choroba mimo często ciężkiego przebiegu nie jest groźna.

Na polecenie Ministerstwa Zdrowia trwa masowa dezynsekcja w Wiecznym Mieście i okolicach, między innymi w pobliskiej Latinie, gdzie też stwierdzono zachorowanie.

Służby medyczne w obawie przed rozprzestrzenieniem się choroby zaleciły wstrzymywanie oddawania krwi w regionie Lacjum, co - jak informują media - spowodowało konieczność podjęcia nadzwyczajnych działań. Zapasy krwi przysyłane są ze wszystkich regionów kraju i na razie nie zanotowano żadnych problemów w rzymskich szpitalach ani opóźnień w planach operacji.

W związku z zachorowaniami Europejskie Centrum Kontroli Chorób (Ecdc) zaleciło turystom z innych krajów, którzy byli we Włoszech i stwierdzili u siebie objawy przypominające te spowodowane przez wirusa chikungunya, aby zgłosili się do lekarza.

Nazwa tego wirusa przenoszonego przez zainfekowane komary tygrysie pochodzi z Tanzanii, gdzie jego epidemia wybuchła w 1952 roku. W języku tamtejszej grupy etnicznej Makonde oznacza "coś, co zgina" lub "wykręca". Wywołał on w przeszłości także kilka innych epidemii w Azji i w Afryce oraz na wyspie Reunion. We Włoszech po raz pierwszy stwierdzono jego obecność przed 10 laty.