Sekretarz stanu USA Rex Tillerson oskarżył Iran o "nieustające alarmujące prowokacje" zmierzające do zdestabilizowania państw Bliskiego Wschodu. Administracja prezydenta Donalda Trumpa przystąpiła do przeglądu polityki wobec tego kraju.
Tillerson powiedział dziennikarzom, że przegląd dotyczyć będzie nie tylko przestrzegania przez Teheran porozumienia z 2015 r. dotyczącego jego programu atomowego, ale także jego poczynań w regionie wobec takich krajów jak Syria, Irak, Jemen i Liban.
Zdaniem sekretarza stanu działania te zagrażają interesom Stanów Zjednoczonych. Dodał, że jeśli Teheran zostanie pozostawiony samemu sobie, to wkrótce stanie się podobnym zagrożeniem jak obecnie Korea Północna.
Wcześniej w podobnym duchu wypowiadał się szef Pentagonu James Mattis, który podczas wizyty w Arabii Saudyjskiej powiedział, że aby zakończyć krwawy konflikt w Jemenie należy wyeliminować stamtąd destabilizujący wpływ Iranu.
W liście do przewodniczącego Izby Reprezentantów Paula Ryana Tillerson przyznał, że Iran wypełnia swoje zobowiązania wynikające z porozumienia nuklearnego, jednak istnieją obawy, iż jest krajem wspierającym terroryzm.
Zdaniem sekretarza stanu, porozumienie z 2015 r. nie osiągnęło celu polegającego na likwidacji zagrożenia nuklearnego ze strony Iranu, a jedynie je opóźniło.
14 lipca 2015 roku USA, Rosja, Chiny, Francja, Wielka Brytania i Niemcy zawarły porozumienie z Iranem, mające na celu ograniczenie programu nuklearnego tego kraju. Umowa przewiduje, że Iran rezygnuje z dążenia do uzyskania broni nuklearnej w zamian za stopniowe znoszenie nałożonych na niego sankcji. Strona irańska przystała na wiele technicznych ograniczeń, zachowując prawo do pokojowego programu nuklearnego.
Podczas kampanii przed wyborami prezydenckimi w listopadzie ubiegłego roku Trump określał umowę atomową z Iranem jako "katastrofalną" i groził renegocjacją jej zapisów.
(ph)