Po dwóch dniach protestów i zamieszek władze Iraku wprowadziły w środę godzinę policyjną w trzech miastach: An-Nasirijji na południu, Al-Amarze na południowym wschodzie i Al-Hilli w środkowej części kraju - podał Reuters powołując się na źródła policyjne.
Do An-Nasirijji rząd skierował oddziały antyterrorystyczne, ponieważ policja uznała, że straciła kontrolę nad sytuacją kiedy doszło do wymiany ognia między demonstrantami i służbami bezpieczeństwa.
W wyniku starć między antyrządowymi demonstrantami a irackimi siłami bezpieczeństwa zginęło w środę co najmniej siedem osób, a ponad 200 zostało rannych. Bilans ofiar śmiertelnych dwudniowych starć wzrósł tym samym do dziewięciu.
Oddziały antyterrorystyczne użyły ostrej amunicji i gazu łzawiącego, by odeprzeć demonstrantów, którzy usiłowali się wedrzeć na lotnisko w Bagdadzie.
Protesty rozlały się na południowe prowincje kraju. Demonstranci którzy krzyczeli, że chcą "upadku reżimu", podpalali budynki publiczne i należące do partii politycznych - podaje Reuters, nie precyzując gdzie doszło do tych incydentów.
Południe Iraku jest bastionem szyickiej większości. Niewielkie manifestacje odbyły się także na północy w Kirkuku i Tikricie, podobnie jak we wschodniej prowincji Dijala.
W Iraku od dłuższego czasu utrzymuje się napięcie wywołane brakiem miejsc pracy oraz nieregularnymi dostawami prądu i wody pitnej. Władze oskarża się o korupcję, blokującą odbudowę kraju po latach konfliktów religijnych i niszczycielskiej wojnie, w której pokonano dżihadystyczne Państwo Islamskie.