Brytyjscy ministrowie, którym udowodnione zostanie "drobne" naruszenie kodeksu ministerialnego, nie będą już musieli podawać się do dymisji lub zostać zwolnieni - przewidują ogłoszone w piątek zmiany w wytycznych.
Zgodnie z obowiązującą od dawna konwencją, od członka rządu, który w jakikolwiek sposób złamie zasady kodeksu, oczekiwano rezygnacji.
Jednak w nowych wytycznych po raz pierwszy wprowadzono pojęcie "drobnego" naruszenia kodeksu, a także sankcji, "o których zastosowaniu premier może zdecydować w danym przypadku". Mogą to być "publiczne przeprosiny, działania naprawcze lub pozbawienie na pewien czas pensji ministerialnej". Jak wyjaśnił rząd w wydanym oświadczeniu, utrata stanowiska przez ministra za "jakiekolwiek naruszenie" kodeksu ministerialnego jest "nieproporcjonalna".
Zmiany są następstwem przeglądu kodeksu ministerialnego przez organ doradczy, Komitet ds. Standardów w Życiu Publicznym, który w swoim raporcie przedstawił szereg zaleceń dotyczących reform.
Opozycja jednak przekonuje, że są one rozwadnianiem standardów w życiu publicznym. Na dodatek czas ich ogłoszenia jest co najmniej niezręczny - nastąpiło to krótko przed tym, jak premier Boris Johnson ma stanąć przed komisją parlamentarną, która zbada, czy wprowadził w błąd parlament w sprawie imprez i spotkań towarzyskich na Downing Street w trakcie obowiązywania restrykcji covidowych.
W kwestii świadomego wprowadzania w błąd parlamentu jednak nic się nie zmienia i w takiej sytuacji członek rządu w dalszym ciągu będzie musiał złożyć rezygnację.
Inną znaczącą zmianą jest to, że niezależny doradca ds. standardów będzie mógł teraz sam wszcząć dochodzenie w sprawie domniemanych naruszeń kodeksu ministerialnego, choć nadal po konsultacji z premierem, a nie jak było do tej pory, że robił to tylko na jego polecenie.