Ponad cztery tysiące Węgrów wzięło udział w antyrządowej demonstracji. Na placu Kalwina w Budapeszcie zebrali się członkowie organizacji i stowarzyszeń obywatelskich w proteście przeciw nowelizacji konstytucji i przejawom nietolerancji. "Żądamy otwartości, wolności, dialogu" - apelowali uczestnicy wiecu.

REKLAMA

Członkowie stowarzyszenia Milion osób na rzecz Wolności Prasy (Milla) rozwinęli flagi narodowe i rozciągnęli transparenty z napisami "Konstytucja to nie zabawka!" i "Żądamy demokracji i rządów prawa!". Na placu pojawili się również przedstawiciele Węgierskiego Ruchu Solidarności i grupa deputowanych opozycji. Zebrani powitali oklaskami byłego premiera Gordona Bajnaia, który wmieszał się w tłum, oświadczając, że przybył jako osoba prywatna, by poprzeć antyrządowy protest. Bajnai, szef centrolewicowego rządu w latach 2009-2010, ogłosił 8 marca utworzenie partii Razem 2014 (Egyuett 2014), która stawia sobie za cel zjednoczenie lewicowej opozycji przed wyborami parlamentarnymi w 2014 roku.

Respektujcie prawo Unii Europejskiej! - nawoływał z zaimprowizowanej trybuny przewodniczący stowarzyszenia Milla Peter Juhasz. Kolejni mówcy - artyści, dziennikarze, adwokaci, historycy, ekonomiści i literaci - przekonywali liderów opozycji, aby połączyła siły i w 2014 roku stworzyła "realną alternatywę dla prawicowego rządu Viktora Orbana". Żądamy otwartości, wolności, dialogu - apelowano.

Przypomniano, że powstanie przeciw Habsburgom, które zapoczątkowało w 1848 roku węgierską Wiosnę Ludów, było walką o swobody obywatelskie, równouprawnienie wyznań religijnych, wolność prasy i zniesienie cenzury. Przed 165 laty Sandor Petofi - przywódca młodych poetów i pisarzy romantycznych - odczytał mieszkańcom Pesztu 12-punktowy manifest, w którym domagał się m.in. utworzenia rządu węgierskiego. To wydarzenie uznano za symboliczny początek węgierskiego powstania, które zakończyło się porażką wojsk dowodzonych m.in. przez Józefa Bema pod Temeszwarem (obecnie Timisoara na terenie Rumunii).

Owacyjne przyjęto podczas niedzielnego wiecu oświadczenie grupy dziennikarzy, którzy ostentacyjne zwrócili swoje odznaczenia przyznane w związku z rocznicą Wiosny Ludów, protestując przeciw uhonorowaniu przez premiera Orbana kontrowersyjnych artystów i naukowców związanych ze skrajną prawicą. Wspomniane odznaczenie otrzymał m.in. Ferenc Szaniszlo z komercyjnej telewizji Echo, który nie wahał się porównać romskiej mniejszości narodowej do małp, i archeolog Kornel Bakay, sugerujący, że "w średniowieczu Żydzi organizowali handel niewolnikami". Wśród tegorocznych laureatów znalazł się wykonawca rockowej kapeli Karpatia, Janos Petras związany ze skrajnie prawicowym Jobbikiem.

"Precz z rasizmem i antysemityzmem"

Z oburzeniem przyjęto informację znanego filozofa Tamasa Gaspara, który ujawnił, że na drzwiach gabinetów niektórych wykładowców prestiżowego budapeszteńskiego uniwersytetu im. Loranda Eotvosa (ELTE) pojawiły się naklejki z napisami "Żydzi". Węgry nie są krajem antysemickim. Precz z rasizmem i nacjonalizmem - skandowali zgromadzeni.

Orban: Zmiany są zgodne z zasadami europejskimi

Zgromadzeni na placu Kalwina żądali ustąpienia prezydenta Janosa Adera, który stanął w obronie kontrowersyjnych zmian w konstytucji przegłosowanych podczas parlamentarnej debaty 11 marca.

Zmiany w konstytucji dotyczą wielu dziedzin życia społecznego i politycznego. Mają się przyczynić do wzmocnienia instytucji małżeństwa zdefiniowanego jako związek kobiety i mężczyzny. Parlamentarzyści zyskują prawo do decydowania o tym, które organizacje religijne zostaną uznane za Kościoły, a które nie. Nowelizacja zakazuje również prowadzenia kampanii przedwyborczej w mediach komercyjnych. Ponadto wprowadza zasadę odpracowania w kraju dwukrotnie dłuższego okresu niż czas trwania studiów (w przeciwnym wypadku studenci mają płacić połowę kosztów kształcenia). Kolejna poprawka dotyczy karania bezdomnych, którzy żyją na ulicach miast "w określonych obszarach przestrzeni publicznej".

Demonstranci protestowali również przeciw ograniczeniu kompetencji Trybunału Konstytucyjnego, żądając, aby Komisja Europejska i Rada Europy zbadały, czy przyjęte poprawki nie naruszają zasad demokracji i państwa prawa.

Na niedawnym szczycie w Brukseli premier Orban bronił zmian w konstytucji, twierdząc, że są zgodne z zasadami europejskimi.