W Waszyngtonie w życie weszło prawo, które nakazuje policji, by z "najniższym priorytetem" traktowała posiadanie lub zażywanie grzybów halucynogennych. Niektóre lokalne media piszą nawet o "legalizacji substancji psychoaktywnych".
Na jesieni w referendum ok. 76 proc. mieszkańców amerykańskiej stolicy zagłosowało za "inicjatywą 81".
Wzywa ona lokalną prokuraturę do niestawiania zarzutów za posiadanie i przyjmowanie substancji psychoaktywnych, w tym grzybów halucynogennych, meskaliny oraz ayahuasci. Policja ma natomiast traktować ściganie takich osób z "najniższym priorytetem".
Walkę o przeforsowanie "inicjatywy 81" prowadziła Melissa Lavasani, która utrzymuje, że wie z pierwszej ręki, jak bardzo pomóc mogą grzyby.
Po dwóch ciążach kobieta cierpiała na depresję i próbowała wielu sposobów na jej przezwyciężenie, ale nic nie działało.
Twierdzi, że dopiero substancje psychoaktywne pomogły jej pokonać chorobę.
W lecie i na jesieni na ulicach Waszyngtonu trudno było nie zauważyć agitacji za inicjatywą.
Charakterystycznych plakatów z grzybami w niektórych częściach miasta było więcej niż tych kampanijnych. Po głosowaniu część lokalnych mediów pisała nawet o tym, że w Waszyngtonie dojdzie do "legalizacji substancji psychoaktywnych". Formalnie nie jest to jednak legalizacja.
"Inicjatywa 81" weszła w życie w poniedziałek. Organizacja non-profit Lavasani zamierza teraz "działać na rzecz promowania bezpiecznego i sprawiedliwego dostępu do naturalnych i syntetycznych leków roślinnych" oraz przyznawać granty.
Grzyby halucynogenne w różny sposób oddziałują na ludzi.
Oprócz euforii i dobrego samopoczucia mogą wywoływać niepożądane skutki uboczne, jak bóle głowy, wymioty czy dreszcze.