Gazoport - to miało być awaryjne okno na świat - właśnie w takiej kryzysowej sytuacji, jaką przeżywamy. PiS zażądał od koalicji sejmowej debaty na temat losów projektów zróżnicowania źródeł dostaw gazu, przygotowanych przez poprzedni rząd. Debata odbędzie się w piątek.
Prawo i Sprawiedliwość, które zażądało debaty, zarzuca rządzącym, że odłożyli do lamusa sprawę budowy gazoportu, tj. terminalu do odbioru skroplonego gazu, i plany budowy z Duńczykami Balic Pipe, czyli gazociągu po dnie Bałtyku, który połączyłby nasz kraj z Morzem Północnym.
Na razie brak postępów w budowie gazoportu koalicja tłumaczy hasłem: sprzątamy po poprzednikach. Wybrana w przetargu firma miała przygotować projekt budowy do października ubiegłego roku, ale Kanadyjczycy się nie wywiązali z umowy. Nowa ekipa rządowa zastanawia się teraz – anektować z nimi umowę, czy też zerwać? Ale główny problem brzmi – czy wyłożyć na budowę gazoportu 400-400 ml euro, gdy nie ma gwarancji dostaw.
Premier Tusk jeździł przecież szukać skroplonego gazu do Kataru. Gdy tam jechał, mówił: „będzie gaz, będzie gazoport”. Po rozmowach z szejkami odwrócił to zdanie. „Dopiero jak będzie gazoport, zdobędziemy gaz” – mówił i dodawał, że realistycznie oceniając, będzie to rok 2013. To oznacza, że bez gazowej drogi awaryjnej przeżyjemy jeszcze kilka wojen gazowych.
Rosja na swoim gazie chce upiec co najmniej trzy pieczenie. Podpisanie nowego kontraktu z Ukrainą stało się dla Kremla pretekstem do zmasowanej ofensywy polityczno-ekonomicznej. Po pierwsze, na horyzoncie mamy pełną destabilizację Ukrainy. Rosja nie musi bowiem stosować gruzińskiego scenariusza, by przywrócić tam swoje wpływy. Po drugie, strona rosyjska pokazuje Ukrainę jako nierzetelnego partnera, co ma ją oddalić od europejskich struktur. Po trzecie, koncern Gazprom może zdobyć potężne argumenty dla swych inwestycji tranzytu gazu z ominięciem pośredników.
Po upadku strefy wpływów Związku Radzieckiego, miejsce czołgów zajęły rurociągi. Teraz ta polityka jest realizowana - mówi naszemu reporterowi Krzysztofowi Zasadzie Piotr Naimski, doradca szefa Biura Bezpieczeństwa Narodowego, były wiceminister gospodarki:
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio
Ważne jest to, komu Bruksela da wiarę w tym sporze – Gazpromowi czy Ukraińcom. Polska zadeklarowała władzom w Kijowie pomoc w wyrażaniu swego stanowiska na unijnym forum. Stanowisko naszego kraju jest klarowne – Unia Europejska nie może być podzielona w kwestiach bezpieczeństwa energetycznego. Czym jest bowiem rosyjsko-ukraiński konflikt? Kolejnym dowodem na słuszność argumentów prezentowanych przez kolejne polskie rządy o potrzebie zwiększenia solidarności energetycznej pomiędzy nami, a także budowy infrastruktury, która tą solidarność umożliwi - mówi szef polskiego resortu dyplomacji Radosław Sikorski.
Polska może więc być zainteresowana budową drugiej nitki Gazociągu Jamalskiego, a także rurociągu Nabucco z Iranu, Azerbejdżanu lub wschodniej części Turcji do Austrii, Bułgarii i Węgier.
Konsekwencją kryzysu gazowego może być to, że Gazprom zamknie Europę w kleszczach, uzależniając ją jeszcze bardziej od siebie. To wersja pesymistyczna. Jednak starania Rosji, by zdyskredytować Ukrainę, przynoszą rezultaty. Ukraina stała się niewiarygodna, dlatego niektóre rosyjskie żądania zdobywają w Europie posłuch - mówi Antonio Missiroli, ekspert prestiżowego Centrum Polityki Europejskiej w Brukseli. Jego zdaniem to opinia większości krajów Europy Zachodniej.
Alternatywny projekt Nabucco jest według niego martwy, dlatego coraz większe szanse ma South Stream, południowa nitka, którą Gazprom chce dostarczać gaz na południe Europy. Gazociąg Północny mimo sprzeciwu ekologów ma nadal wielu zwolenników, nawet w Brukseli. Posłuchaj relacji brukselskiej korespondentki RMF FM Katarzyny Szymańskiej-Borginon:
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio
Szef Komisji Europejskiej zatelefonował do premierów Rosji i Ukrainy. Jose Manuel Barroso zażądał od Władimira Putina i Julii Tymoszenko jak najszybszego wznowienia dostaw gazu do krajów Wspólnoty. Ukraińska premier zgodziła się, by unijni obserwatorzy skontrolowali ilość przesyłanego surowca.